run-log.com

sobota, 30 marca 2013

Kocham święta!

Ciężki tydzień - babcia w szpitalu, ja też miałam krótki epizod w takim miejscu, w piątek. Jestem trochę obolała, ale żyję, chociaż wciąż mnie boli klatka piersiowa - nigdy tak nie miałam po narkozie, czy ktoś coś może na to poradzić? W związku z tym nie mogę ćwiczyć i nic specjalnego robić. Jeszcze nie mam wszystkich wyników, więc trzymajcie kciuki. I badajcie się, kobiety. Mężczyźni też, zresztą. Zaniedbałam 2 lata i teraz czekam. Głupia ja.

No ale święta zobowiązują. Baba średnio wyrosła, ale z mąki owsianej robiłam i jest pyszna!

Zakwas na żurek
Zakwas na żurek od Just My Delicious zrobiłam w środę wieczorem, już śmierdzi jak powinien :) Ponieważ dzisiaj jedziemy do rodziców i wracamy jutro wieczorem, to żurek będę gotowała jutro, kiełbasę też upiekę dopiero w niedzielę, by na poniedziałkowe śniadanie tylko ją podgrzać.
To mój debiut, jeśli chodzi o zakwas, więc trzymajcie kciuki. Zrobiłam wg przepisu JMD, który zamieszczam poniżej, następnym razem dodam do niego czosnku, może jakieś przyprawy? Pomyślę. Zobaczę, co mi z niego wyjdzie w ogóle.

Składniki na zakwas na żurek:
  • 1 szkl mąki żytniej razowej
  • 1/2 szkl otrebów
  • 0,5l wody
Do słoika wsyp mąkę oraz otręby. Zalej je przegotowaną, ciepłą wodą energicznie mieszając, aby pozbyć się wszelkich grudek. Całość pozostaw w ciepłym miejscu (np. w szafce kuchennej), jednak nie zakręcaj go dokładnie, a jedynie przyłóż zakrętkę tak, aby zakwas miał cały czas dopływ powietrza.  Po około trzech dniach będzie gotowy.
Michał tuż przed pierwszą łzą 

Tak, jest niesamowity - wiedział, jak mi zależy na domowym chrzanie, odkąd znalazłam przepis na JMD, więc starł dla mnie korzeń. Potem to była kwestia 5 minut, żeby wszystko wymieszać. Jeszcze nie próbowałam, sprawdzimy go jutro rano, na jajeczku z rodzicami, najwyżej będziemy doprawiać.
Już wiemy, że więcej nie kupimy sklepowego chrzanu, skoro to takie proste, a nie ma żadnych konserwantów. Michał obiecał, że będzie tarł. Z 300g korzenia i dodatków, które w przepisie, wyszło nam chrzanu tyle, by akurat zapełnić słoik po miodzie 400 g. 

Składniki na ok 300g domowego chrzanu:
  • 300g chrzanu (korzeń)
  • 3 żółtka ugotowanych na twardo dużych jaj
  • 1-2 łyżek majonezu
  • sól
  • pieprz czarny
Obrany korzeń chrzanu zetrzyj drobno na tarce, dodaj do niego rozdrobnione żółtka ugotowanych na twardo jaj, majonez oraz sól i pieprz do smaku. Wymieszaj całość na jednolitą masę i już. 

A za rok zrobię paschę i mazurka.
Mój pierwszy domowy chrzan

Wszystkiego dobrego :)


poniedziałek, 25 marca 2013

Jak to jest mieć 1 kota? Nie pamiętam...

Koty mnie zaskakują. I Bajka i Joker.
Najpierw Wam pokażę, jak Joker spędza niedziele. Co tydzień.

Kiedy już słońce przestanie grzać na parapecie i drapaku, przenosi się na nasze łóżko- chociaż głowa mu się wygrzeje ;)

Sunday Lazy Sunday by Joker




A teraz spójrzcie, jak spały obok siebie tydzień temu, jeszcze na dystans, ale to było i tak coś - uwierzcie!
Wczoraj, gdy ćwiczyłam w drugim pokoju, zabrakło mi kota, któregokolwiek. Zaczęłam szukać i patrzcie, co zobaczyłam w sypialni! Kocham! ;)

Prawie jak rodzeństwo ;)




To duży postęp, jak na Bajkę - bo na 99% to Joker się do niej "przysiadł" i to cud, że ona nie wstała, tylko razem ze sobą leżały. Pozwala mu na coraz więcej.

Pięknie ;) Za tydzień będą 2. urodziny Jokera i 3. Bajki. Może spodoba im się wspólne grzanie i będą teraz częściej spały razem? Dzisiaj też bardzo blisko siebie leżały.

Uwierzycie, że mamy Jokera od 3 miesięcy? Jak ten czas spieprza...





niedziela, 24 marca 2013

Wiosna!

Jak pięknie, jak słonecznie jest!



Wczoraj pół dnia w spódniczce biegałam po mieście. Tak, spódniczce w rozmiarze S. I czułam się nawet fajnie :) Mówię Wam, czuję wiosnę, w sercu również!

Odwiedziliśmy wczoraj moją babcię, zostawiając jej same dobroci, dzięki którym ma szybko wrócić do zdrowia (zmieszane przez nas suszone owoce: figi, morele, żurawina, rodzynki), murzynek upieczony po śniadaniu, jogurty, soki i inne pyszności, a potem poszliśmy na pierogi z Groupona do Coco Cafe. Dobre. Michał wziął z zieloną soczewicą, masłem i koperkiem, a moje były z boczniakami i czerwoną cebulką. Nie były powalające, ale smaczne. Moje niestety przesolone.

Ponieważ uparłam się i nie byłam u lekarza, cały tydzień przespałam, przesmarkałam i przekaszlałam. Powoli nabieram sił, jednak wczorajsza wycieczka po mieście zrobiła swoje i z Fervexem zasnęłam o 21. Taka wystrzałowa sobota, co? Michał położył się pół godziny później (on jest zdrowy, serio), za to zrobił mi niespodziankę jego budzik dzisiaj o 6:35... Tak, W NIEDZIELĘ. Michał przygotowuje się do maratonu w Warszawie i dzisiaj miał 30-km  trening, więc postanowił wstać wcześniej, żebyśmy mieli z dnia coś więcej. Ja przysnęłam i ostatecznie wstałam chwilę po 8. Fajnie jest mieć więcej z niedzieli. Co prawda my dłużej niż do 9 nie śpimy, ale urwałam jeszcze godzinkę dzisiaj!

W południe zrobiłam zakupy w Tesco przez internet (Agata, dzięki, to cudowny sposób!), a zaoszczędzony w ten sposób czas wykorzystaliśmy na 1,5-godzinny spacer po lesie. Było tak słonecznie!

Wiem, że wszyscy wokół narzekają i wyzywają, bo długa zima i w ogóle... A ja, chyba odkąd jest jaśniej, czuję się cudownie, wiosennie, lekko. Mimo choroby, zimna, kurtki zimowej... No jak, nie czujecie tego powietrza? Dzisiaj dzięcioła spotkaliśmy w lesie! Za kilka dni już będzie kilka stopni na plusie, wytrzymajcie jeszcze chwilę! A Michał jest żywym przykładem na to, że to słońce wywołuje piegi - mówię Wam, jest pięknie! Wbrew temu, co widać na zdjęciach, no! ;)

Zjadłam pysznego pstrąga pieczonego w folii (niedziela bez ryby? Niemożliwe!), więc czuję się podwójnie szczęśliwa. Książka i spać!


niedziela, 17 marca 2013

Jem. Leżę. Jem.

Miał złamać 46 minut, a prawie złamał 45! 45:09 min to nowa życiówka Michała na 10 km. Cudownie, jestem z niego taka dumna! Wszystko super, gdybym się znowu nie rozłożyła...
Od piątku leżę. Nie mogłam nawet kibicować na Maniackiej Dziesiątce.

W domu towarzyszyła mi mama, bo tata też biegł. 
Piłyśmy rosół, jadłyśmy pankejki i rozmawiałyśmy o życiu. Z przepisu Doty
Jezu, powinnaś dostać jakąś nagrodę za nie, serio! Są tak przepyszne, że mruczę na samo ich wspomnienie, a robiłam z mlekiem! Co będzie, gdy użyję maślanki?
Szaleństwo! Nie zdążyłam zrobić zdjęcia, więc to już mówi samo za siebie.

Kaszlę, psikam, jestem dość słaba, a jutro w pracy będę sama. Będzie ciężko. Ale zrobiłam sobie klopsy z kaszy gryczanej i twarogu, które mają mi pomóc przetrwać.
Pomyślcie o mnie jutro i życzcie mi słońca.
Gdyby koleżanka jednak jutro była, to wzięłabym 2 dni urlopu na wykurowanie się. Ale nie mogę, niestety, więc muszę to jakoś przetrwać.
Gorąca kąpiel, herbata z miodem i imbirem i mam zamiar dzisiaj na dobre już wypocić to paskudztwo!
Z Akuninem do poduszki.


Tymczasem za dwa miesiące urlop, jezu!



Dla leniwych, przepis Doty na pyszne pancakes:

·      1 szklanka mąki (im mniej przetworzona i mniej biała tym lepiej oczywiście),
·      2 łyżki cukru (nigdy nie używałam brązowego więc nie wiem jak się zachowuje),
·      2 łyżeczki proszku do pieczenia,
·      1 jajko,
·      1 szklanka maślanki,
·      2 łyżki oleju,
·      szczypta soli.

Przygotowanie:
Uważam, że warto przestrzegać przygotowywania ciasta w dwóch miskach – mieszanie składników suchych i mokrych. Dzięki temu unikniemy powstawania grudek. 
W jednej mieszamy: mąkę, proszek do pieczenia, cukier i sól. W drugiej maślankę, olej i jajko – mieszamy rózgą lub widelcem tak długo aż pojawi się piana. 

Potem mieszamy wszystkie składniki. Rozgrzewamy patelnię. Można smażyć na teflonowej bez oleju albo z jego odrobiną. Nalewamy ciasto, czekamy aż zrobią się bąbelki i potem przewracamy na drugą stronę.
Pierwszy pancake z reguły nie wygląda najlepiej, każdy kolejny jest już śliczniejszy i pyszniejszy!




niedziela, 10 marca 2013

Broad Peak

Tyle już wszyscy o nich napisali i powiedzieli. Czy ja mam prawo, gdy ich nie znałam? Gdy nie znam gór? Gdy obrzęk płuc spowodowany wysokością 8000 m jest dla mnie totalną abstrakcją?
A jednak mi smutno.
Smutno mi tak w ogóle od 2 tyg. Przesilenie? Trochę się nad sobą użalam, trochę nie doceniam tego, co mam. Minie za chwilę, mam tak co roku.
A Broad Peak mnie dobiło.

Bo znam wielu ludzi, którzy znali Tomka. A ja nie zdążyłam go poznać, niestety. Tak teraz czytam, co on robił, co zaczął.. i myślę, ile jeszcze miał do zrobienia. 

Gówno, cholernie niesprawiedliwe. Ale wszyscy wiedzieli, że tak to się może skończyć.
Dla mnie zawsze jest uderzające w takich historiach, że tak młody człowiek zginął. Wiem, Berbeka osierocił czworo dzieci (najmłodszy w podstawówce) i nie można wybierać tu gorszej czy lepeszej śmierci, ale... Cholera, Tomek, byłeś w moim wieku, mój rocznik!
I od kilku dni czytam, oglądam to wszystko. I jeszcze większa złość we mnie przez to.
Niech to szlag!

We wspomnieniach.
We wspomnieniach 2.
W pogodni za Śnieżną Panterą.
Pierwszy blog Tomka
Blog Tomka

niedziela, 3 marca 2013

Soczewicowy raj



Skoro się już zakochałam w soczewicy, to w pracy rzuciłam hasło, że zamawiam na allegro większą ilość. I już żałuję, że nie wzięłam więcej. Ale podejrzewam, ze podobną akcję zrobię za jakiś miesiąc ponownie - rozkładają się wtedy koszty przesyłki, no i jaka radość jest w pracy ;)

Co wzięłam? A proszę: 1kg czerwonej soczewicy, 1kg zielonej soczewicy, 1kg otrąb pszennych, 1kg siemienia lnianego, 0,5kg cieciorki, cynamon i wanilia w laskach, no i dorzuciłam sobie czubrycę zieloną i czerwoną.

Dziewczyny też różne rzeczy pozamawiały, bo namówiłam je na soczewicę i tak kurier nam przywiózł mniej więcej 8-kilogramową paczkę. Lubię zakupy, szczególnie takie :)


Oczywiście nie jem codziennie, bo to jednak strączkowe, ale tydzień bez soczewicy u mnie nie istnieje od jakiegoś czasu ;) Głównie dodaję ją do sałatek lub robię z niej zupę, na którą przepis niedawno się pojawił na blogu. Przymierzam się do pasztetu, który z pewnością jest pyszny. Może na Wielkanoc?

Weekend spędziłam w kuchni i to naprawdę mi się podoba. Wczoraj 2 godziny spędziłam na rolowaniu, cięciu i gotowaniu kopytek (jak już robię, to zawsze na 4 podwójne porcje obiadowe, by 3 zamrozić), przy których Michał mi bardzo pomagał ;)
A dziś - już pisałam na blogu o (nie) bieganiu, od rana zrobiłam błyskawiczne babeczki pomarańczowe, które smakowały wybornie po jajecznicy z awokado, a potem jeszcze burrito z mięsem mielonym, fasolą i papryką na obiad.

Na kolację zjemy ananasa ;)

Uciekam z książką, ciao!