run-log.com

niedziela, 28 kwietnia 2013

Humus, pęczakoburgery, lody marchewkowe... Kocham jeść!

Jestem, żyję i mam się dobrze, tylko nie mam czasu na nic...
O Warszawie będzie w najbliższych kilku postach - głównie dzięki temu, że mam urlop jutro i pojutrze :)

Wczoraj wpadli do nas znajomi. U Liminów byliśmy chyba w lutym, Natalia zawiesiła dość wysoko poprzeczkę kulinarną, częstując nas pysznymi pasztecikami oraz guacamole i tapenadą, w której maczaliśmy małe kawałki selera naciowego. Ja obrałam również kierunek ZDROWIE, ale nie wszystko (tradycyjnie), wyszło jak chciałam.
Najpierw miał być humus (tu ukłon w stronę Agaty z Warszawy, której humus był pierwszym, który właściwie do mnie dotarł, był idealnie przyprawiony! I to ona mnie zainspirowała do zrobienia tej słynnej pasty z ciecierzycy), ale nie miałam sezamu ani pasty tahini, więc pastę z cieciorki przyprawiliśmy czosnkiem, kolendrą, kuminem i peperoncino. Do tego bagietka. Wyszło pysznie. I dużo. Zapomniałam, że cieciorka pęcznieje i rano ujrzałam w garnku niemal wychodzące kulki. Zamoczyłam 0,5kg, bo dosypując, wciąż wydawało mi się za mało...
Jako "danie główne" były KukBukowe pęczakoburgery, tym razem według przepisu (był nawet por, przesmażony z miodem!), ale nie było bułki, która mogła mnie zadowolić, więc kupiłam ciabaty, które były w smaku za słodkie do burgerów. Goście nie narzekali, wszystko grzecznie zjedli, wspominając, że nie będą jeść następnego dnia śniadania...
A na deser zaserwowałam domowej roboty, moje pierwsze własne, lody marchewkowe. Śmietanę dałam 18% zamiast 30% i dlatego troszkę wodniste były, ale na szczęście nie poskąpiłam cynamonu, więc jakiś smak wyczuli i byli na tyle mili, że nawet pochwalili. Obiecuję następnym razem jednak znaleźć właściwą śmietanę.

A! Przepis od JMD, jak zawsze się udał. Jest niesamowita!
Pasta z karczochów

 Z tego wszystkiego nie było zdjęć. Goście wyszli, szybko pstryknęłam miseczkę, którą kupiłam w Tigerze, w Warszawie, w której podałam humus oraz otwarty słoiczek pasty z karczochów, którą przywieźliśmy z Włoch w zeszłym roku. Czekał długo na okazję, by otworzyć i jak spróbowałam, odjechałam. Ta pasta jest obłędna! Lepsza, niż jakakolwiek - z oliwek, z anchois. Może się jedynie równać z truflową, ale chyba i z nią wygrywa. Ani guacamole, ani humus, ani nic, to najlepsza pasta, jaką jadłam!




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz