poniedziałek, 1 kwietnia 2013
Joker na rękach!
Kochani, chciałam wczoraj wylać zakwas. Tak. Śmierdział... wymiocinami. Nawet Michał to przyznał. Ale nie wylałam, ugotowałam żurek według przepisu JMD, przykry zapach minął, odważyliśmy się spróbować i oczywiście okazało się, ze to najlepszy żurek w naszym życiu. Musicie wiedzieć, że Michał nie przepada za żurkiem, a dzisiaj prosił o dokładkę :)
Natomiast chrzan... Martwiliśmy się, że długo będzie stał w lodówce i się zepsuje, tymczasem już go prawie nie ma. Następnym razem tylko dam maksymalnie 1 łyżkę majonezu, bo go trochę czuć.
A, oczywiście już wkrótce będę robiła majonez według przepisu JMD, rzecz jasna. Paula nie zawodzi.
I powoli zmierzamy do tego, że w lodówce w spiżarnii mamy coraz mniej kupionych rzeczy. Właśnie o to chodzi.
I żebyście byli na bieżąco: w ten weekend pierwszy raz zostawiliśmy Jokera i Bajkę na całą dobę samych. Po powrocie okazało się, że Jokerus tak się stęsknił, że... pozwolił wziąć się na ręce! Po 3 miesiącach! Michał przyniósł mi go z drugiego pokoju do korytarza, potem ja próbowałam, nawet udało się zrobić zdjęcie. Jaki on leciutki!!! Wybaczcie jakość zdjęcia, ale nie chcieliśmy go denerwować. Dzisiaj brałam go kilka razy, za każdym razem starając się, by nie trwało to dłużej niż 10-15 sekund. Potem nagradzałam głaskaniem, co bardzo doceniał. Niech wie, kochany, że nic więcej od niego nie chcemy. Nie mogłam z tych emocji wczoraj zasnąć. Tak szybko nam zaufał! On, o którym wszyscy mówili, że taki niedostępny i nieśmiały!
Nie wierzyłam, że uda się go wziąć na ręce w tym roku, naprawdę. Bo oprócz nas nosiła go Magda, u której mieszkał w Domu Tymczasowym, no i... my (to też ważne, że oboje, że nie wybrał sobie żadnego z nas na swojego ulubionego pana, no ale dbamy codziennie, by tak się nie stało). Proszę, by ktoś z Agape Animali mnie wyprowadził z ewentualnego błędu.
Serdecznie Was pozdrawiam, życzę Wam udanego tygodnia. do wiosny jeszcze dwa tygodnie... Prince wiedział. Wytrzymamy...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
To może ja się wypowiem, skoro już o mnie mowa była. ;) Joki niestety nie mieszkał u mnie w domu tymczasowym (a szkoda), tylko w kotulni, ale fakt faktem, że doświadczyłam zaszczytu noszenia go na rękach, całowania od uszek po koniec ogona i miziania i czochrania i......dlatego Wam zazdroszczę. :) Ale cieszę się jednocześnie bo ja w niego zawsze wierzyłam. :D
OdpowiedzUsuńFajnie, że dzielicie te przyjemności między siebie. :) Joker ma podwójną radochę. :)
O, to musiałam źle zrozumieć - myślałam, że u Ciebie mieszkał jakiś czas!
OdpowiedzUsuńDobrze, że Cię wywołałam :)