Pierwszy tydzień przygotowań do maratonu za mną. Korzystam z tego planu, po którym Michał pobiegł. Ze względu na włoski zmodyfikowałam go trochę i biegam w poniedziałki, środy, piątki i soboty. Miało być kilometrowo: 5;4;3;8. Wyszło: 4,7; 4; 3; 8,5.
Poniedziałek był ciężki, dlatego że wciąż dokuczała kość piszczelowa w prawej nodze- czuję, że wciąż jestem na początku mojej przygody z bieganiem... Robię codziennie wspięcia, we wtorek było lepiej, ale bez rewelacji. W zeszłym tygodniu też biegałam, 2 razy, za każdym razem po 2-4 kilometry, przeplatane z marszem, z powodu tego właśnie bólu. Czy to możliwe, że boli mnie noga przez 2 tygodnie wolnego od biegania? Co prawda we wtorek się nie poddałam i kilka razy przeszłam do marszu po prostu, ale później biegłam, a pod koniec treningu ból całkowicie ustąpił. Dołożyłam do tego wspominane wcześniej kledzikowe (tyle że ja robię jedynie przysiady trzymając nogę z tyłu 2x20 na każdą nogę, nożyce 2x20 na każdą nogę i nożyce siedząc przodem, które nazywam dźwigiem, też 2x20 na każdą nogę), a także wróciłam do brzuszków MSŻ, żeby wzmocnić brzuch i wyprostować sylwetkę (o ile to możliwe). Załamałam się totalnie. Robię po 10 powtórzeń pierwszego stopnia i mam problem przy ostatnim ćwiczeniu... W ogóle, żeby było jasne: po biegu się rozciągam 10-12 minut (każde ćwiczenie to 30 sekund, często wszystkie robię dwa razy), a następnie kledzikowe i brzuszki, więc nie ćwiczę codziennie, a 4x w tygodniu. Dodam jeszcze kilka ćwiczeń z ogólnej rozwojówki na wzmocnienie ud i pośladków. To wszystko mi się przyda później przy bieganiu, gdy będą już większe dystanse. Tym razem, jak widzicie, podeszłam z konkretnym planem. Najbliższy cel to przebiec pierwszy bieg w Grand Prix Poznania (w sobotę, 12.11.2011) na 5km poniżej 30 minut, a drugi (w grudniu) poniżej 28 minut. Pobiegniecie tam? Zostały 2 tygodnie. Tylko kość piszczelowa może mi stanąć na przeszkodzie. Pamiętajcie, że to tylko 10zł za bieg.
W środę było już lepiej, 4km przebiegnięte średnim tempem ... w tym 2 minuty marszu, ale tym razem do marszu już tylko raz przeszłam. Kość bolała, bardzo, nawet trochę zaczęła ta druga, ale dopiero po 13 minucie się pojawił ból i po marszu nie wrócił, dlatego po treningu byłam już naprawdę dobrej myśli. Ból jest, ale trwa krócej i szybciej się go pozbyłam.
Piątek natomiast to pierwsze małe zwycięstwo- to był króciutki bieg (wszystko według planu), 3km, ale mimo, że cały bieg czułam nogę, to nie bolała, więc w końcu bez marszu!
W środę było już lepiej, 4km przebiegnięte średnim tempem ... w tym 2 minuty marszu, ale tym razem do marszu już tylko raz przeszłam. Kość bolała, bardzo, nawet trochę zaczęła ta druga, ale dopiero po 13 minucie się pojawił ból i po marszu nie wrócił, dlatego po treningu byłam już naprawdę dobrej myśli. Ból jest, ale trwa krócej i szybciej się go pozbyłam.
Piątek natomiast to pierwsze małe zwycięstwo- to był króciutki bieg (wszystko według planu), 3km, ale mimo, że cały bieg czułam nogę, to nie bolała, więc w końcu bez marszu!
A dziś...kochani! I dobrze i niedobrze. Dzisiaj miałam 8,5km, to był ten długi bieg, w którym mogło być nawet trochę marszu, ponieważ ten trening ma za zadanie zwiększyć naszą wydolność i przyzwyczaić organizm do długiego wysiłku. Dzisiaj była to prawie godzina, do tego długie rozciąganie i dodatkowe ćwiczenia po biegu. Trochę się załamałam, bo zacznijmy od ważnej informacji: już od samego rana nie chciało mi się biec, ale totalnie nie chciało się. Po śniadaniu pojechaliśmy rowerami nad Maltę, by zobaczyć, jak wygląda organizacyjnie I Bieg Eliminator, później na zakupy, następnie zjadłam kanapkę przedbiegową z dżemem i poszłam spać na 30minut, a obudziliśmy się po 1,5h. Można powiedzieć, że się bardzo wyspaliśmy, ale nie wiem...albo taki dzień, albo..trudno to wytłumaczyć, czasem jest taki dzień i już. Zmusiłam się do zjedzenia połowy banana i już po kwadransie oboje wybiegaliśmy z domu. Michał swoją trasę, ja swoją. Oj, ależ walczyłam... Z nogami, były takie ciężkie dzisiaj! Po prostu je wlokłam za sobą. Czułam też, że po tym pierwszym tygodniu są zmęczone, za tydzień powinno być łatwiej. Ostatecznie przeszłam do marszu 3 razy po 2 minuty, ale piszczele w porządku- chyba się pozbyłam bólu, choć z ćwiczeń i wspięć nie rezygnuję. Nie zaszkodzą przecież. 8,5km w 56 minut z kawałkiem daje bieg tempem 6:46 min na 1 kilometr. I na pierwsze długie wybieganie od wielu tygodni jest ok, choć bez rewelacji. Ale trzeba pamiętać, że nad prędkością pracuję podczas krótkich biegów, a ten ostatni ma być wolniejszy.
W przyszłym tygodniu pierwsze przebieżki, aj! A w sobotę 10 km. Jestem zadowolona z tego tygodnia, zrobiłam uczciwie wszystkie 4 treningi, mimo bólu i trudności. Mam nadzieję, że zachowam ten rytm.
Jest piękna pogoda, wciąż biegam w krótkim rękawku, ciekawe, jak długo się to utrzyma?
Maraton w Krakowie 22.04.2012. Zostało 25 tygodni.
Parola del giorno: dormire come un ghiro- spać jak kłoda/suseł (ang. sleep like a log), przykład:
Rumori? Luce provenienti da altre stanze? Brutto tempo? Non importa perché dormo sempre come un ghiro! Quando la testa si poggia sul cuscino mi addormento subito!