Damy radę? Mały z Corvusem będą pacemakerami swojej znajomej i zapytali, czy chcę się przyłączyć. Ona biegnie po czas 2h 30min. Pewnie, że chcę!- właśnie taki czas założyłam miesiąc temu, tylko czy jestem w stanie? Zostało 5 tygodni. Zrobię wszystko, bym była w stanie w takim razie. Ale największym marzeniem dla mnie będzie cały półmaraton przejść, tylko nie wiem, czy jestem już na to gotowa. Powiem za 4 tygodnie, bo wtedy będziemy wszystko wiedzieć...Tzn teraz na pewno nie jestem jeszcze gotowa, ale trzeba po prostu nad sobą popracować... Postanowiłam poświęcić jeden tydzień treningu na dopracowanie mojego biegania. Mam dość marszu! Wiem, że to wszystko siedzi w głowie, ale nie potrafię tego zwalczyć.. Wracam do ostatniego tygodnia Pumy, czyli wtorek, czwartek i sobota zrobię treningi 30minutowe w trybie 4min biegu+1min marszu, a w niedzielę choćbym padła, to przebiegnę całą Maltę bez marszu! Dopiero później ruszę z miejsca. Inaczej nie da rady.
A Michał w Grodzisku chce złamać 1h 50 min ;) To nasze drugie starty, więc teraz biegniemy już po życiówki! ;> Nasze numerki startowe to 956 i 965 ;)
Zaczęłam czytać Skarżyńskiego. Cóż, okazuje się, że najzdrowszy mężczyzna to taki, który w ciągu roku biegnie 2 maratony. No ciekawe. Michał ma ku temu pełne predyspozycje ;)
Ale wiadomością dnia jest to, że Maria Pańczak jest na liście! Pamiętacie? Pisałam TU. To oznacza, że jeśli nic mi się nie stanie (udar, kontuzja, cokolwiek innego), nie powinnam być ostatnia ;)
Weekend za nami taki, że wciąż ciężko mi cokolwiek napisać. W piątek na chwilę zajrzeliśmy na Festiwal Poznań Wzywa, gdzie spotkaliśmy m.in Elizę z Łodzi. (Cud dziewczyna!) Wypiliśmy piwko i od razu stwierdziliśmy, że to nie jest ok, jeśli miałaby wrócić nazajutrz do domu, zaoferowałam więc nocleg, pamiętając o Saju... No właśnie. W sobotę przyjechał do nas Sajo z zamiarem poszukiwania mieszkania i pracy i to pierwsze od razu znalazł, więc jutro się przeprowadza. Wszystko zostaje w rodzinie, bo zamieszka z naszymi znajomymi ;) No więc przyjechał Sajo, za nim Eliza z Łodzi, Dejf, Boski z Gdańska, a po nich dobił Tomasz, a nawet Agata i Agnieszka, do której później dołączyć Gabor. Zjedliśmy pizzę, piliśmy wino- a wszystko to na naszym balkonie, więc słońce zrobiło swoje ;) Od czasu parapetówki nie było u nas jednocześnie tylu ludzi- ale było tak pozytywnie, jak właśnie wtedy! Jedliśmy ciasto z rabarbarem, które mi nie wyszło, ale wszyscy byli mili i mówili, że jest ok ;) Piliśmy wino i śmialiśmy się nie wiem, z czego nawet, ale... uwielbiam tych ludzi! A w międzyczasie Sajo robił origami- dostałam pięknego pasikonika, którego razem z żyrafą możecie zobaczyć ;)
A Michał w Grodzisku chce złamać 1h 50 min ;) To nasze drugie starty, więc teraz biegniemy już po życiówki! ;> Nasze numerki startowe to 956 i 965 ;)
Zaczęłam czytać Skarżyńskiego. Cóż, okazuje się, że najzdrowszy mężczyzna to taki, który w ciągu roku biegnie 2 maratony. No ciekawe. Michał ma ku temu pełne predyspozycje ;)
Ale wiadomością dnia jest to, że Maria Pańczak jest na liście! Pamiętacie? Pisałam TU. To oznacza, że jeśli nic mi się nie stanie (udar, kontuzja, cokolwiek innego), nie powinnam być ostatnia ;)
Weekend za nami taki, że wciąż ciężko mi cokolwiek napisać. W piątek na chwilę zajrzeliśmy na Festiwal Poznań Wzywa, gdzie spotkaliśmy m.in Elizę z Łodzi. (Cud dziewczyna!) Wypiliśmy piwko i od razu stwierdziliśmy, że to nie jest ok, jeśli miałaby wrócić nazajutrz do domu, zaoferowałam więc nocleg, pamiętając o Saju... No właśnie. W sobotę przyjechał do nas Sajo z zamiarem poszukiwania mieszkania i pracy i to pierwsze od razu znalazł, więc jutro się przeprowadza. Wszystko zostaje w rodzinie, bo zamieszka z naszymi znajomymi ;) No więc przyjechał Sajo, za nim Eliza z Łodzi, Dejf, Boski z Gdańska, a po nich dobił Tomasz, a nawet Agata i Agnieszka, do której później dołączyć Gabor. Zjedliśmy pizzę, piliśmy wino- a wszystko to na naszym balkonie, więc słońce zrobiło swoje ;) Od czasu parapetówki nie było u nas jednocześnie tylu ludzi- ale było tak pozytywnie, jak właśnie wtedy! Jedliśmy ciasto z rabarbarem, które mi nie wyszło, ale wszyscy byli mili i mówili, że jest ok ;) Piliśmy wino i śmialiśmy się nie wiem, z czego nawet, ale... uwielbiam tych ludzi! A w międzyczasie Sajo robił origami- dostałam pięknego pasikonika, którego razem z żyrafą możecie zobaczyć ;)
Anyway, dziękuję wszystkim, którzy w jakikolwiek sposób przyczynili się do tego, że od piątku było tak miło ;))
ciasto z rabarbarem było pycha!! i w ogóle cały weekend cudny, wróciłam tak naładowana pozytywną energią, że nawet Łódź wydaje się ładniejsza ;)
OdpowiedzUsuństrasznie się cieszę, że w końcu mieliśmy trochę więcej czasu niż jedno piwo w pubie, choć to i tak za mało!! ;) dziękuję po stokroć i mam nadzieję, do szybkiego zobaczenia, może w Łodzi tym razem! :D p.s. pozdrówcie OrigamiMana, sowa dotarła ze mną tylko troszkę zgnieciona ;) i Bajkę podrapcie za uszkiem! ściskam!
OrigamiMan podgląda, więc sam przeczyta. ;>
OdpowiedzUsuńBajka podrapana, Majka połechtana!