Już niedługo chluba naszego miasta, czyli Malta Festival. Nie będzie włoskiego akcentu, jak rok temu, ale to nic, i tak zobaczymy, co tylko się da, wszak to kilka tylko dni, a masa przedstawień, filmów wyświetlanych na Dziedzińcu Szkoły Baletowej, o koncertach nie wspominając. Od kilku miesięcy mamy bileciki na Portishead, a teraz jeszcze się okazało, że dzień po tej kultowej kapeli zagrają jedni z naszych ulubieńców, czyli Architecture in Helsinki, próbka TU. Wariaci, totalni wariaci, ale polecamy- wstęp na ten koncert (7.lipca o 23) free, więc koniecznie!
O Grodzisku zapomniałam! Kameralniej, bo miasteczko to jednak, a nie Poznań, ale jak tam ładnie! I jacy ludzie! Chłopcy pobiegli, a my z mamą zaczęłyśmy się rozglądać za kawiarnią, ale to jakies święto było, więc wszystko pozamykane.
Postanowiłyśmy poszukać pomocy u miejscowych. Zapytałyśmy panią, obsługującą zakłady bukmacherskie "Gdzie tu się można napić kawy?", na co odpowiedziała "U mnie, zapraszam!" i zrobiła nam kawę i pozwoliła nawet do końca półmaratonu zostać, przemiła babka. Od Michała się dowiedziałam, że podczas biegu, właściciele ogródków wystawili zraszacze za płot i oblewali biegnących, by ulżyć im w tym słońcu.
Czas Michała: 1h 48 min (poprawił z 1h 53min)
Czas Ojca: 2h 15 min (poprawił z 2h 30min)
Pamiętacie nasz pierwszy półmaraton 3.kwietnia b.r prawda? Pamiętacie, jak pisałam, że na 17. kilometrze chciałam zejść z trasy, taki miałam kryzys, ale wtedy zobaczyłam poznańską telewizję WTK i udzieliłam im wywiadu? Znajdziecie go tutaj . Po prawej wystarczy kliknąć "niska jakość", materiał z zawodów zaczyna się jakoś od 8:50. Śmieję się, gdy to oglądam, że miałam taki refleks, aż pani musiała szybko skończyć "wywiad", nie wiedząc, o co dalej pytać, yeah! ;>
Kostkę wciąż czuję, więc nie wiem, czy w trakcie zbliżającego się weekendu dam radę pobiec- nie chcę sobie zrobić jeszcze większej krzywdy. Jestem załamana, maraton jest coraz odleglejszy ode mnie i wszystko zaczyna wskazywać na to, że będę musiała poczekać do wiosny z tak dużym obciążeniem. Oczywiście we wrześniu zamierzam wystartować w jakimś półmaratonie (chyba tydzień po naszym powrocie z wakacji będzie w Gnieźnie), później pewnie też, ale maraton... Raczej wiosną. No ale zobaczymy. Może po wyleczeniu kostki będę miała niespotykany głód treningowy...wszystko jeszcze się może zdarzyć ;) Kupiłam opaskę stabilizującą, może dzięki niej szybciej wszystko wróci do normy. A ktoś mi powiedział, że radzi mi już zawsze z nią biegać, bo torebka stawowa już zawsze będzie narażona na uraz. Ech. Szkoda, że nie powiedział mi tego wszystkiego lekarz.... Anyway, nadrabiam trochę rowerem, choć przez kontuzję, a wcześniej zimne poranki, mam jedynie 600 km przejechanych w tym sezonie. Zawsze coś, choć w lipcu chciałabym dobić do tego 1000 w końcu.
Ok, wiem, że to sprawa indywidualna i że tylko ortopeda jest w stanie stwierdzić, jak bardzo mam spieprzony staw skokowy, ale nie będę czekała do niego 4 miesiące, a prywatnie...? USG 100-140zł, sama wizyta choćby u dr Marszałka 160zł, do tego rehabilitacja... Nie, nie, dziękuję. Nie boli mnie kostka, jedynie ją czuję, ale czuć będę ją nawet za rok, na zmiany pogody itd. Kupiłam sobie dzisiaj opaskę, dzięki której stopa nie powinna "uciekać" na boki i w weekend chcę się wybrać na 15 minut spokojnego truchtu. A później zobaczymy. No i od dzisiaj dorzucam ćwiczenia, które znalazłam w internecie, taką domową rehabilitację sobie zrobię. Pewnie dłużej, niż inni, ale w końcu nie zaszkodzi chyba, co?
Pocieszające jest jednak to, że za 2 miesiące o tej porze będę się kąpać w Adriatyku, o.
O Grodzisku zapomniałam! Kameralniej, bo miasteczko to jednak, a nie Poznań, ale jak tam ładnie! I jacy ludzie! Chłopcy pobiegli, a my z mamą zaczęłyśmy się rozglądać za kawiarnią, ale to jakies święto było, więc wszystko pozamykane.
Postanowiłyśmy poszukać pomocy u miejscowych. Zapytałyśmy panią, obsługującą zakłady bukmacherskie "Gdzie tu się można napić kawy?", na co odpowiedziała "U mnie, zapraszam!" i zrobiła nam kawę i pozwoliła nawet do końca półmaratonu zostać, przemiła babka. Od Michała się dowiedziałam, że podczas biegu, właściciele ogródków wystawili zraszacze za płot i oblewali biegnących, by ulżyć im w tym słońcu.
Czas Michała: 1h 48 min (poprawił z 1h 53min)
Czas Ojca: 2h 15 min (poprawił z 2h 30min)
Pamiętacie nasz pierwszy półmaraton 3.kwietnia b.r prawda? Pamiętacie, jak pisałam, że na 17. kilometrze chciałam zejść z trasy, taki miałam kryzys, ale wtedy zobaczyłam poznańską telewizję WTK i udzieliłam im wywiadu? Znajdziecie go tutaj . Po prawej wystarczy kliknąć "niska jakość", materiał z zawodów zaczyna się jakoś od 8:50. Śmieję się, gdy to oglądam, że miałam taki refleks, aż pani musiała szybko skończyć "wywiad", nie wiedząc, o co dalej pytać, yeah! ;>
Kostkę wciąż czuję, więc nie wiem, czy w trakcie zbliżającego się weekendu dam radę pobiec- nie chcę sobie zrobić jeszcze większej krzywdy. Jestem załamana, maraton jest coraz odleglejszy ode mnie i wszystko zaczyna wskazywać na to, że będę musiała poczekać do wiosny z tak dużym obciążeniem. Oczywiście we wrześniu zamierzam wystartować w jakimś półmaratonie (chyba tydzień po naszym powrocie z wakacji będzie w Gnieźnie), później pewnie też, ale maraton... Raczej wiosną. No ale zobaczymy. Może po wyleczeniu kostki będę miała niespotykany głód treningowy...wszystko jeszcze się może zdarzyć ;) Kupiłam opaskę stabilizującą, może dzięki niej szybciej wszystko wróci do normy. A ktoś mi powiedział, że radzi mi już zawsze z nią biegać, bo torebka stawowa już zawsze będzie narażona na uraz. Ech. Szkoda, że nie powiedział mi tego wszystkiego lekarz.... Anyway, nadrabiam trochę rowerem, choć przez kontuzję, a wcześniej zimne poranki, mam jedynie 600 km przejechanych w tym sezonie. Zawsze coś, choć w lipcu chciałabym dobić do tego 1000 w końcu.
Ok, wiem, że to sprawa indywidualna i że tylko ortopeda jest w stanie stwierdzić, jak bardzo mam spieprzony staw skokowy, ale nie będę czekała do niego 4 miesiące, a prywatnie...? USG 100-140zł, sama wizyta choćby u dr Marszałka 160zł, do tego rehabilitacja... Nie, nie, dziękuję. Nie boli mnie kostka, jedynie ją czuję, ale czuć będę ją nawet za rok, na zmiany pogody itd. Kupiłam sobie dzisiaj opaskę, dzięki której stopa nie powinna "uciekać" na boki i w weekend chcę się wybrać na 15 minut spokojnego truchtu. A później zobaczymy. No i od dzisiaj dorzucam ćwiczenia, które znalazłam w internecie, taką domową rehabilitację sobie zrobię. Pewnie dłużej, niż inni, ale w końcu nie zaszkodzi chyba, co?
Pocieszające jest jednak to, że za 2 miesiące o tej porze będę się kąpać w Adriatyku, o.
Parola del giorno: oggi come oggi- obecnie, "w dzisiejszych czasach", przykład ze strony:
Oggi come oggi e molto difficile trovare un lavoro stabile che permetta di fare progetti per il futuro.
Ostatnie zdanie mało optymistyczne, zwłaszcza jeśli chodzi o moje plany na przyszłość.
OdpowiedzUsuń@K. my akurat na Manu nie będziemy, bo już kasy nie było, ale Portishead...aj! ;>
OdpowiedzUsuńTeż będę Cię podglądać teraz ;)
Zuz, jeśli chodzi o moje plany, to też... ;>
A Ty kiedy uciekasz?
Jeszcze nic nie jest sprecyzowane, ale tworzę cv, przeglądam ogłoszenia, olewam zakupy w ikea, bo po co wydawać kasę, skoro jest myśl wybycia. Tym niemniej nic pewnego aż do 30.8, dnia sądu ostatecznego jeśli chodzi o pracę signore M... :(.
OdpowiedzUsuń