run-log.com

wtorek, 31 sierpnia 2010

Billy, my love



W piątek wygrałam w Radiu Merkury wejściówki do Multikina na Otwarcie sezonu Filharmonii Berlińskiej w ramach cyklu "opery w multikinie". Moje doświadczenie w kwestii oper właśnie jest tak znikome, że aż wstyd. Obiecaliśmy sobie z Michałem iść chociaż na dwie wybrane w okresie wakacyjnym, właśnie w multikinie, ale oczywiście zabrakło czasu, jak zwykle. W każdym razie z racji, że mój luby nie mógł mi towarzyszyć w piątek, ze względu na pracę nad dyplomem, zaprosiłam Mirkę, która wzięła pod pachę męża, córkę sąsiadki oraz Elę. Ale było fajnie! Bardzo, bardzo nam się koncert podobał! ;>
Smutna wiadomość jest taka, że Mirka waha się, czy zapisać się na włoski od października- będzie to prawdopodobnie
kolidować z jej nową prać, poza tym stanęła przed wyborem: włoski czy hiszpański. Ech. Będzie mi bardzo smutno, jeśli jej nie zobaczę na zajęciach.
Poza tym weekend upłynął nam pod znakiem gotowania dziwnych rzeczy oraz Ikei. Najpierw o gotowaniu. Na śniadaniu, wzorując się na Dustinie, francuskie tosty, tylko nam wyszły doskonałe i nie przypaliliśmy ich ;)
A później...Postanowiłam zrobić najpierw quenelles, czyli kluseczki z kaszą manną, które za drugim razem wyszły i były
bardzo dobre- lubię takie rzeczy na śniadanie/kolację w weekend. Podałam wg przepisu z malinami. Następnie z tej samej książeczki (Francja- dodatek o gotowaniu do Gazety Wyborczej) zrobiłam zupę cebulową, bardzo dobrą, jak zawsze (na białym winie!). Jednak pamiętajcie, że trzeba mieć naprawdę silny żołądek...lub coś w stylu espumisan pod ręką ;)
A główne danie (z tej samej książeczki) to kurczak na sposób beaune. Nie wyszedł tak, jak powinien, moim zdaniem, albo
się nie znam. W każdym razie w niedzielę pozostałe kawałki kurczaka podusiłam z pomidorami i od razu było lepiej.
A weekend zakończyłam chorwackimi ciasteczkami o wdzięcznej nazwie FANJKI, doskonałe do piwa ;)
Ikea...Pojechaliśmy obejrzeć regały, zrobiliśmy zakupy za jak zwykle zbyt dużo ;) Bardzo mi zależało od dawna na regale na książki, nie mogłam już patrzeć na te smutne kartony, a w nich popakowane moje skarby... Wahając się między czarnym i białym, wzięliśmy niebieski ;) Jest piękny ten nasz billy, piękny, część książek i regał widać na zdjęciu ;) W niedzielę wieczorem pojechałam jeszcze po półkę, która jest na samym dole, biała, może kiedyś Wam pokażemy ;)
O jezu, w przyszły wtorek wyjeżdżamy do Grecji! ;>
 -----------------

Edit: o Chianti z sobotniej turystycznej przeczytacie TU.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz