run-log.com

środa, 25 sierpnia 2010

Bajka choruje. Majka choruje.

Weekend pełen emocji za nami.
Tak. Kara spotkała Majkę, drodzy Czytelnicy. W piątek na panieńskim jednak było fajnie, nawet był fajny pan, który się
rozbierał dla panny młodej- całkiem zgrabnie wszystko wyszło, tylko zdaje się, że sama wypiłam 0,5l żubrówki. To był bezpośredni powód zatrucia, które aż do 15 w sobotę spowodowało rzyganie wprost nieludzkie. Ale to była kara, heh. I dziękuję za Michała, który opiekował się mną, jak tylko mógł, aż w końcu zakleił mi żołądek rozgotowanym ryżem i mogłam zacząć wracać do życia.
 
Wieczorem, jak już doszłam do siebie, nawet coś obejrzeliśmy- Michał wiele godzin codziennie spędza nad dyplomem, więc to było prawdziwe święto, że możemy razem usiąść i oglądać włoski ,a jakże! film, tym razem w końcu nadrobiliśmy "La vita e' bella" Roberto Benigniego. Doskonały scenariusz, doskonała rola samego reżysera- za co został nagrodzony Oscarami, plus nagroda dla najlepszego nieanglojęzycznego filmu.
W niedzielę miałam poczucie starconego dnia, który to, jak już wiecie, przeleżałam i przerzygałam, więc od rana
pojechałam na zakupy, później przejechałam się nad Maltę, ale nie w celu kibicowania kajakarzom, a by poleżeć trochę na słońcu. I widzicie, wieczorem, kiedy już mieliśmy taki chill, szukaliśmy relaksu...mieliśmy pierwszą przykrą niespodziankę związaną z naszym kotkiem. Jego głupia pani przyniosła z panieńskiego pałeczki fluorescencyjne i jedną z nich kot przegryzł. Zaczął się dusić, biegał jak oszalały po całym domu, nie można było go złapać, ani nic robić (chcieliśmy mu przemyć pyszczek od tego świństwa), bo drapał i gryzł, sam bardziej przestraszonu od nas. Kilka kropel tego połknął, nawet nie wiemy, czy połknął, bo pluł jak oszalały i pani doktor stwierdziła, że raczej wszystko ze śliną wyszło. W internecie nie mogliśmy znaleźć składu tych pałeczek, a była godz 20 i niedziela- znajdźcie czynną klinikę weterynaryjną ;/ udało się odszukać coś, co było czynne do 21, więc w trymiga się ubieraliśmy i ładowaliśmy Bajkę do transportera (jeszcze szybko znaleźliśmy info o wszystkich całodobowych lub czynnych w ndz klinikach i tylko ta miała pozytywne opinie), bo już miała skurcze żołądka i wystraszyliśmy się nie na żarty.U pani doktor kot był spokojny, dostał lek ochronny i pani doktor stwierdziła, że jeśli będzie miał normalny apetyt, to wszystko ok.
Po powrocie kot znowu zaczął pluć (chciał umyć swoją zieloną brodę..) i miał skurcze żołądka. Ale wydaje nam się, że to
ze stresu i emocji. Zostawiliśmy go, przestaliśmy nad nim skakać i się uspokoił. To była pierwsza noc, kiedy nie zamknęliśmy drzwi od sypialni, pozwoliliśmy mu z nami spać- bo od jakiegoś czasu przestał szaleć i skakać jak mały kotek. Spał najpierw w naszych nogach, a później na moim brzuchu, grzejąc niemiłosiernie aż do 6 rano ;)
 
Bardzo się wystraszyłam w niedzielę, ech.
 
 
ps. Wczoraj na zakupach zobaczyłam pierwszą dynię i zrobiło mi się smutno, bo dynia oznacza jesień, a jesień to koniec lata, jak wskazuje logika. Ale pocieszam się myślą, że będę robiła zupę dyniową już po Grecji, za 5-6 tygodni. W rolach dodatków wystapią krewetki lub wędzony łosoś, ewentualnie groszek ptysiowy, mniaaam ;)

 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz