run-log.com

niedziela, 24 października 2010

Narzekania jesienno- weekendowe

No dobrze, po kolei.
Koncert Andrei Triany. Totalna porażka, nie mająca nic wspólnego z artystką. Rozumiem, że to urodziny obleśnie snobistycznego klubu i w ogóle. Ale taki koncert o północy w piątek, poprzedzony imprezą, oznacza, że wszyscy ci, którzy przychodzą co tydzień, będą i tego dnia (Wchodząc na koncert-25zł, przed północą, wchodząc na całą imprezę od 20:00-40zł,a  to żadna kasa dla dzieci bogatych rodziców), więc zostali, gadali, przeszkadzali, zagłuszając nam koncert. Wstyd, żenada. Dlaczego trzeba iść w naszym kraju na taki koncert np do Stodoły, czy innego zbliżonego gabarytami klubu i zapłacić 90zł? Smutne. A jaki ona ma głos... O ludzie. Ciary, bardzo na tak, ale nie w takich warunkach. Dlatego pod znakiem zapytania stoi moja męska muzyczna miłość, czyli Jamie Lidell, gwiazda światowego formatu, w SQ 12.11 za 45zł. Nie dość, że piątek, to jeszcze w długi weekend, czyli będzie pewnie dużo imprezowiczów. Chyba się rzucimy na jakiś koncert w Berlinie, może by  był? Może by był, ale za 25 euro (w Stodole dzień przed Poznaniem zagra za 85zł). Nie w tym miesiącu..;)Za tę kasę pójdziemy na Kilimanjaro Darkjazz Ensamble, Julię Marcell, a jak dołożymy, to jeszcze na Kim Nowak ;) Poza tym mankamentem koncertu Adriany Triany była godzina jego rozpoczęcia- o północy, w domu wylądowaliśmy o 2, zanim coś zjedliśmy i obgadaliśmy występ, zrobiła się 3, więc w sobotę obudziliśmy się o 11...

Tak, wczoraj był dzień rozczarowań. Wybraliśmy się na włoskie smaki za 10zł, jak wspominałam, zaprosiliśmy nawet moich rodziców. Wszędzie były kolejki, wybraliśmy Umberto, gdzie ludzi było najmniej- czekaliśmy kwadrans. A teraz uwaga, miało być:
"Grillowana Cukinia faszerowana mięsem mielonym z nutką suszonej śliwki podawana z sosem winno-śliwkowym oraz bruschettą, czyli opiekanym chlebkiem z oliwą, pomidorami, czosnkiem i bazylią. To danie, które jak sama nazwa wskazuje swym smakiem przenosi w krainę rozkoszy"

Dostaliśmy 2 duże klopsy mielone, nadziewane śliwką, na 2 plasterkach cukinii (mini cukinie?), obok sos na liściu sałaty, do tego kilka centymetrowych plasterków mozzarelli z rukolą i pomidory, a bruschetta? Mała kawiorkowa kanapka posmarowana sosem, który przypominał taki z paczki, Winiary czy coś. Owszem: mięso dobre, rukola-fajnie, ale tak wszystko razem plus pseudobruschetta i brak RZECZYWISTEGO dania oznacza wg mnie duży minus dla tej restauracji. Czy oni rozumieją hasło: FASZEROWANA CUKINIA? Czy może ja to inaczej rozumiem? Napoje pioruńsko drogie, więc wzięliśmy 1 wodę i 1 piwo. Po obiedzie rodzice pojechali z Michałem do nas m.in po to, by zabrać mój rower na przezimowanie ;( A ja ruszyłam po Dejfita z mojej grupy, którego namówiłam, by mi towarzyszył podczas włoskiego seansu. Upiekłam ekspresowe ciasteczka owsiano-cynamonowe i dorzuciłam garść słonecznika do kieszeni, by było nam przyjemniej i ruszyliśmy ;) Weszliśmy, usiedliśmy, wyśmialiśmy PRLowski wystrój auli, a następnie usłyszeliśmy, że dzisiejszy film nie ma napisów, nawet angielski. Dejfit przepraszał, ale nie zrozumiałby ani słowa, a ja nie chciałam zostawać sama, więc wyszliśmy- nie tylko my zresztą... Ech, mogli wcześniej dać takie info na stronie? Mogli, bo film mieli org, więc nie rozumiem braku chęci i w ogóle... Ech. Jestem chora, po obiedzie mogłam jechać prosto do domu, prawda? Poza tym ja zawsze myślę o takich sytuacjach w sensie szerszego społecznego problemu. Wyobraźcie sobie np te dziewczyny, które z nami wyszły- wyglądały na totalnie niezorientowane w temacie. Może było tak: dowiedziały się gdzieś, że można obejrzeć włoski film za free, może dowiedzieć się czegoś o kulturze obcego im kraju (zakładam, że nie znają żadnego Włocha, nie były w Italii, nie chodzą na kursy językowe), a tu takiego. Za rok nie przyjdą- takie sytuacje zniechęcają. Poza tym zrozumiałam, że miała być prelekcja prof. Hendrykowskiego. Chłopak ustawiający film na rzutniku profesorem na pewno nie był, a i wątpliwe, by Hendrykwoskim, bo miał lat pewno 25. Wypiłam więc herbatę u Dejfa, zjadłam tort, bo współlokatorka miała akurat urodziny, pobawiłam się z ich kotem i pojechałam do mojego towarzysza, pracującego dzień i noc nad dyplomem (ma już ok 70%). Wypiliśmy herbatkę, poczytaliśmy w łóżku i zasnęliśmy o 23. W sobotę- starzeję się? Dobrze mi tak!
Dzięki temu miałam dzisiaj siłę, by wstać wcześniej i wybrać się na spacer śladami Włochów w Poznaniu z przewodniczką, Natalią. Sporo ludzi, aż byłam zaskoczona, bo myślę, że 15-20 osób, z tego, niestety kilka takich, które chodzą chyba an wszystkie darmowe wycieczki i są przekonane, że wiedzą więcej, niż przewodnik. I przeszkadzają, proszą o powtarzanie całej kwestii, bo były zmęczone, bo dopiero dotarły... JA wszystko rozumiem: niektórzy chodzą wolniej, są starsi, chorzy itd. Ale prosić- ta jedna osoba!-, kiedy cała reszta już tego słuchała i przewodnik się spieszy, bo mieliśmy dość ograniczony czas? Ech. Chyba byłoby mi głupio, mimo wszystko. Poza tym takie zwracanie uwagi, dość głośno "A nie powiedziała pani jeszcze o tym i o tamtym". Jeśli wszystko wie, to po co chodzi na wycieczki? Jezu. Spacer polegał głównie na zwiedzaniu kościołów. Tak. Ale to nic, bo była Ela, Ania, druga Ania, więc mogłyśmy porozmawiać i nie czuć się osamotnione wśród terroru moherowych beretów, jakże niesympatycznych... A reszta przyjemnie, jeśli chodzi o towarzystwo- tylko w każdej, nawet najmniejszej, grupie musi się znaleźć ktoś taki. Ech.

Weekend dobiega końca, uciekam do Michała. Może mozzarellka ze świeżą bazylią, wino i książka? Chyba tak ;)

Czy moja dzisiejsza notka jest krytyczna? To tylko wrażenie, zapewniam! ;)

3 komentarze:

  1. byliśmy w restauracji Fidelio na Garbarach, pierwszego dnia festiwalu smaków włoskich, danie bardzo smaczne, ładnie podane: pierś z kurczaka z gruszką w sosie gorgonzolowo-orzechowym
 były także: rukola, marchewki i ziemniaki

    ps.zarezerwowaliśmy stolik dwa dni wcześniej ponieważ byliśmy w osiem osób
    jeśli mają to danie w stałej ofercie to polecam
    Beata

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja byłam na filmie w ramach festiwalu we wtorek. Też był bez żadnych napisów (wyszło kilkanaście osób), a prelekcja była króciutka i mocno taka sobie... Ale film świetny, "Poveri ma belli", polecam jeśli jeszcze nie widziałaś :).

    Myślę intensywnie nad czwartkiem :D.

    OdpowiedzUsuń
  3. Pani Beato, chcieliśmy do Fidelio, ale już wszystko było zarezerwowane w piątek około południa- za rok będziemy mądrzejsi, bo właśnie ten kurczak z gorgonzolą najbardziej nas interesował.
    @ Zuza: cóż, nieporozumienie troszkę, chyba że tydzień kultury włoskiej jest tylko dla parlających..
    Cho do kina! Mam już 6 osób na liście, a dopiero niedziela! ;)

    OdpowiedzUsuń