run-log.com

czwartek, 21 lipca 2011

Sono stanca

Wybaczcie mi tę ciszę, ale byłam bardzo zmęczona ostatnio, w środku tygodnia Michał mi uciekł znowu do Łodzi, a nie potrafię już spać sama, więc miałam kolejny dzień z głowy. Weekend natomiast spędziliśmy u moich rodziców- mama miała imieniny, więc pojechaliśmy na grilla. Sympatycznie się upiłam ulubionym drinkiem mamy- zieloną żabą, rozmawiając o nadchodzących wspólnych wakacjach, było bardzo miło. Niedzielę spędziłam na leżaku, czemu zawdzięczam piękną opaleniznę, a Michał w tym 29-stopniowym upale biegł od moich rodziców do nas- 19km (akurat mu wypadł po prostu długi trening tego dnia)/ Bardzo mu współczułam ;) Ale jak już się spotkaliśmy w domu, zamówiliśmy pizzę (niczym nagroda po półmaratonie, hehe) i zasnęliśmy na 2h. Potem obejrzeliśmy film i tak nam uciekł tydzień, kolejny. W międzyczasie dowiedziałam się o zawirowaniach w pracy- cóż, ta sielanka nie mogła dłużej trwać. Prezydent podpisał ustawę o "podatku śmieciowym", więc wszystko wskazuje na to, że od stycznia będę szukała nowej pracy. Ale o tym więcej za kilka miesięcy.

Biegam, biegam, nie martwcie się ;) W piątek po kolejnej ponad tygodniowej przerwie przebiegłam skromne 2,5km w ramach rozruszania stawów, kolejny trening miałam przedwczoraj- rzuciłam się na 4,6km. Czas nie tak dramatycznie, choć mam 7min na 1km (powrót po kontuzji nie jest taki łatwy i szybki, jak mi się wydawało...), ale kilka razy musiałam przejść do marszu- miałam duszności, czułam kłucie pod sercem, nie wiem. Może ta duchota przed deszczem? Jutro powtórzę tę trasę, mam nadzieję, że będzie dużo lepiej i łatwiej. Tymczasem rowerowo- w weekend "stuknęło" mi 800km na liczniki, więc cel "1000km do końca lipca" jest coraz bardziej realny ;) Planowaliśmy w najbliższą sobotę jechać nad jezioro gdzieś za Swarzędz, ale chyba nici z wycieczki rowerowej- ma być jedynie 17 stopni. Pozostają rolki, które w tym roku się kurzą, ale wciąż się obawiałam z ta kostką... Myślę jednak, że już czas wrócić na tor ;> Kostka nie boli, choć biegam z opaską stabilizującą-  mam spokojniejszą głowę.

Biegam też trochę po szpitalach, w tym roku to jakiś szczyt, naprawdę. W poniedziałek na oddziale neurologii zatrzymali moją dobrą koleżankę. Podejrzewają krwiak lub guz- ma coś wielkości 7mm na pniu mózgu, na prawej półkuli. 24 lata. Nie wiem, jak to możliwe mieć coś na mózgu w tym wieku, jest to dla mnie absolutnie niezrozumiałe. Proszę o wsparcie wirtualne dla koleżanki. I dla mnie, żeby mi wystarczyło sił odwiedzać i pocieszać wszystkich znajomych, którzy tak okropnie ostatnio chorują. Mam już tego dość, wierzcie.
Wczoraj zdecydowali się na punkcję lędźwiową, po której cierpiała kolejnych 20h, wyjąc bez przerwy z bólu. Nie pamiętała nawet, że byłam u niej... Lekarze szukają wciąż jej tajemniczej choroby, która zaczęła się od bólu głowy, kłopotów z pamięcią i halucynacji, a ja zaczynam się coraz bardziej skłaniać ku boreliozie, szczególnie, że pytali ją dziś rano, czy nie została przypadkiem pogryziona przez kleszcze. Ale lekarzem nie jestem, więc mogę jedynie szukać i czytać w internecie. Jestem przerażona cała sytuacją. Jest tak słaba, odrętwiała z bólu po tej punkcji, że dopiero jutro będą starali się ją postawić na nogi.

Wstaję wcześniej, niż muszę, by jechać okrężną drogą do pracy. Biegam już regularnie. Tylko dzięki temu śpię w miarę normalnie. Poza tym mam coraz większe wyrzuty sumienia z powodu swojego zdrowia (co to są te głupie duszności, alergie, problemy z krążeniem w obliczu tego, co spotyka ostatnio bliskie mi osoby?). Nie mam czegoś takiego, jak "dzisiaj mi się nie chce"- myślę tylko o tym, że ja mogę, jestem zdrowa, więc jeśli mi się nie chce, muszę się wziąć w garść i wyjść z domu.


Za 36 dni jedziemy do Włoch.


Parola del giorno: pioggia- deszcz

La pioggia mi deprime

4 komentarze:

  1. na ogół choroby kojarzą się ze starością... tym smutniej czytać to co napisałaś. Trzymaj się dzielnie i Twój uśmiech i ciepłe słowa otuchy, choć niekiedy wymawiane bez przekonania, mogą wiele zdziałać.
    Ściskam mocno~!

    OdpowiedzUsuń
  2. tak... jest guz, znaleźli. Nie jest groźny, nie powinien szybko się powiększać, ale chwilowo szpital wykończył kasę na leczenie tego, więc albo gdzie indziej pójdzie, albo wróci w styczniu. kocham naszą służbę zdrowia.
    dzięki, Polly

    OdpowiedzUsuń
  3. witam i dziękuję za wizytę oraz bardzo pomocne uwagi na moim blogu. Tak przy okazji spodobało mi się u Ciebie i będę zaglądać i podczytywać. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapraszam ;) Ale pamiętaj, że najwazniejsze miejsce to blog Wojtka http://staszewskibiega.blox.pl/html

    ;)

    OdpowiedzUsuń