run-log.com

środa, 14 września 2011

Run run

W san Benedetto del Tronto udało mi się pobiec 2 razy, czyli raz w każdym urlopowym tygodniu. Mimo, że niewiele zwiedzaliśmy, naprawdę... nie było czasu. Rano nie lubię, więc nie wchodziło w grę, a wieczorem- wiecie, jak to jest: pizza, wino i po zabawie. W ciągu dnia byłoby to niemożliwe, ponieważ codziennie było 30 stopni w cieniu. Więc pobiegłam 2 razy po godzinie 19, blisko zachodu słońca. Wilgotność nie sprzyjała, jednak w Polsce przy takiej temperaturze nie dałabym rady. Żaden wyczyn, bo zrobiłam 2 treningi po niecałe 5 kilometrów, ale chodziło głównie o to, by nie zastały się mięśnie i aby zachować jako taki rytm. Michał i ojciec również pobiegli 2 razy (obaj po 10km, a drugi bieg Michała był 20-kilometrowy, w tempie 4:19, wszystkie przy wschodzie słońca- szybkie tempo wynikało głównie z płaskiego terenu, ale i tak robi wrażenie, prawda?). Michał lubi biegać rano, a skoro już wstawał przed 6, naturalną koleją rzeczy i ja się budziłam. Aby nie zmarnować tej niepowtarzalnej okazji, wstawałam chwilę po jego wyjściu i ruszałam na podbój palmowej promenady na rolkach. I tak udało mi się to 3 razy po 30, 30 i 40 minut. Zawsze coś. Mniej optymistyczna informacja jest taka, że po każdym biegu bolało prawe kolano, więc właściwie przez połowę urlopu je mroziłam. W niedzielę wróciliśmy, wczoraj pobiegłam- z dużym trudem, przeplatając marszem 4,6km+ 2km rozgrzewki. Żenujące początki- wiem, ale zrzucam to na karb wymiętolonego ciała w aucie. Gorsza informacja- znowu czułam wieczorem prawe kolano. Tym razem nie bolało, jedynie czułam, wciąż po zewnętrznej stronie, czyli teoretycznie to ból wynikający ze słabych mięśni ud. Podwoiłam ilość nożyc i obiecuję robić je codziennie. Zamroziłam, zobaczymy. Dzisiaj czuję, nie boli, ale czuję. Nożyce zrobione, za chwilę zamrożę.
A biegaczy w San Benedetto del Tronto tysiące! Nigdy czegoś takiego nie widziałam, nigdzie, a w najśmielszych snach nie widziałam tylu biegaczy codziennie, o każdej porze dnia, nawet w takim ukropie! Czyżby nie tylko u nas tylu ludzi zaczęło biegać? ...Ale jak to, we Włoszech? A co z dolce vita itd? W sumie ich podstawowym składnikiem diety jest makaron...;) Było to dla mnie ogromne zaskoczenie, tak czy inaczej. Również w Rzymie sporo truchtających. Wszędzie mniej skuterów, a więcej rowerzystów i biegaczy, słowo daję, jak nigdy!

Maraton w Poznaniu 16.10.11 oczywiście odpuściłam przez skręconą kostkę, ale po powrocie do domu ilość nadchodzących imprez biegowych mnie szybko postawiła na nogi. I tak, rusza kolejna edycja, już III, Grand Prix Poznania w biegach przełajowych na 5km nad Rusałką, oto terminy biegów na sezon 2011/2012: 12 listopada, 10 grudnia, 7 stycznia, 21 stycznia, 18 lutego, 24 marca, 14 kwietnia, 12 maja. Opłata wynosi 10zł za każdy bieg- jeśli w końcu przebiegnę Maltę poniżej 30 minut, zapiszę się na pierwszy bieg ;) Opis każdego startu u większości ludzi był bardzo pozytywny, szczególnie, że podczas ostatnich biegów uczestniczyło w imprezie blisko 600 osób! Teraz będzie pewnie dużo więcej, bo jest prawdziwy boom na bieganie.

I Półmaraton w Szamotułach 23.10.2011  Opłata startowa wynosi 45zł do 7.10, później 65zł. Będzie to tydzień po poznańskim maratonie, więc nie wiem, czy Michał i ojciec będą w stanie mi towarzyszyć, ale może chociaż pokibicują? Jestem prawie zdecydowana na ten start, jedynie kolano może mi przeszkodzić. Gdyby nie ono, za 2 tygodnie wróciłabym do normalnego biegania, a teraz to nie wiem. Mrożę nożycuję i po cichu już liczę na czas 2h 20 minut ;> W opisie możecie znaleźć informację, że wśród wszystkich, którzy ukończą bieg, rozlosowanych zostanie kilka... pralek- to ostatecznie nas przekonało, by się zapisać. Nowa by nam się przydała, jak wiecie ;)


Dalej, 29.10 będzie kolejna edycja biegu Eliminator nad Maltą 5km, opłata startowa wynosi 35zł, bieg dość trudny, bo przełaj, dużo górek- zastanawiam się, jeszcze nie zdecydowałam. Nie chcę znowu skręcić kostki czy coś. Muszę przebiec tę trasę, to będę wiedziała więcej.

Jak tam, moi biegający czytelnicy, macie chęć się sprawdzić na którejś imprezie? Pamiętajcie, że i tak nigdy nie będziecie pierwsi- zawsze znajdzie się jakiś weteran, ale warto poczuć atmosferę zawodów, poczuć adrenalinę, zobaczyć, na ile jesteśmy wytrenowani, bo starty to coś zupełnie innego, niż treningi- tam nie biegniecie sami. Widzicie, że biegam wciąż jak początkująca, nie mam nie tylko mało imponujących wyników- nie mam żadnych wyników, ale wierzę, że przełamię złą passę z kontuzjami, które mnie hamują i pójdę do przodu. Fajnie, gdybym nie była ostatnia, ale walczę głównie ze sobą przecież, tylko o to chodzi.

Wrzucam zdjęcie, które wyszukał w sieci Corvus- przyjaciel Piotra, który mnie niezwykle inspiruje, jeśli chodzi o bieganie, ale o tym i o nim innym razem.
 

Parola del giorno: ginocchio
Ginocchio fa male da alcune settimane, ma non perdo la speranza di miglioramento



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz