run-log.com

piątek, 28 października 2011

Moje Cinque Terre ;(

Jak mówiłam ostatnio- wróciłam do mojej grupy C2, prowadzonej przez Anię Grochowską, największy skarb szkoły Dante Alighieri w Poznaniu. Ze starej ekipy jest tylko Sylwia. Dotarły też... Czekamy jeszcze na decyzję Kariny i Eli- może wrócą, jak i ja, na stare śmieci ;) Pierwszy tydzień, z powodu zawirowań z grupą egzaminacyjną, opuściłam, ale niestrudzona Silvio, przesłała mi materiały, więc nie byłam zupełnie nieprzygotowana.

W tym tygodniu przerabiałyśmy gialli italiani, czyli mowa była o kryminałach. No właśnie, lubię kryminały, ale nigdy nie miałam na nie czasu- zawsze było tyle ważniejszych dla mnie książek do przeczytania, że specjalnie się nie przyłożyłam i tak np nie znam kompletnie Agathy Christie. Jezu, zdałam sobie sprawę z tego, że nawet "Morderstwa w Orient Expressie" nie czytałam. Nadrobię. Z tego, co przeczytałam, to najbardziej mi chyba odpowiada klimat Poego, no ale... komu nie odpowiada? Mistrz mrocznych opowiadań.
Grupa powoli się zbiera, ale bardzo powoli, wciąż mamy zajęcia w 3-4 osoby, co ma jakieś plusy (każda z nas więcej mówi, siłą rzeczy), ale zajęcia z Anią to praca w parach (dialogi) lub w grupach. Długo w to nie wierzyłam, ale na lekcjach z Anią właśnie zobaczyłam, że ma to sens, jeśli tylko rozsądnie jest prowadzone. Więc tych 6 osób byłoby ok, a 8 to już w ogóle. Więcej może nie, bo już by był folla. Pomyślcie- może ktoś z Was jest chętny na C2 do Dante Alighieri?

Mam problem z passato remoto- nie taki, że się nie lubimy, po prostu nie mieliśmy okazji dobrze się poznać. Za każdym razem, gdy moja grupa zaczynała tę część gramatyki, byłam chora lub z innych powodów nieobecna. Po powrocie słyszałam "Czas przeszøy dokonany, narracyjny, dobrze wykształceni go znają, ale niekoniecznie, generalnie nie jest jakiś super ważny" i tak sama trochę nadrabiałam, niespecjalnie się przykładając- dzięki temu, że go trochę liznęłam, czytam mniej więcej rozumiejąc. Ale gdybym sama miała go zastosować... Teraz już będę musiała. Za 1,5 tygodnia robimy powtórkę z czasów przeszłych, więc już sobie rozpisałam tabeleczki, regularne i nieregularne, uczę się, czytam- właśnie! Wypożyczyłam bajki włoskie, sporo tam remoto, więc mam na czym ćwiczyć, nie wspominając o impariamo italiano. To do pracy!

A na koniec smutna wiadomość- większość z Was na pewno słyszała o ulewach w Toskanii i Ligurii? Spójrzcie, co się stało z moim Cinque Terre ;(  Kiedy przeczytałam "Monterosso już nie ma, całe pod wodą", nie mogłam uwierzyć. Oczywiście możemy mówić o ogromnym szczęściu, jakie nas spotkało- udało nam się tam być, przejść wszystkich 5 wiosek, ale z drugiej strony... wiele razy rozmawialiśmy o tym, że chcemy tam wrócić, może nawet w przyszłym roku. Nie pociesza wcale fakt, że już tam byłam. Czy jeśli (kiedy?) zniknie Wenecja, powiemy "Spoko, ważne, że zdążyliśmy zobaczyć"? Nie. Przecież jedno z naszych ukochanych miejsc zostało zniszczone. Ta miejscowość była ostatnią, do jakiej dobiliśmy. Wciąż pamiętam, jak nagle poczułam, że mogę dalej iść, a nawet biec- i zbiegałam z góry, po drodze się rozbierając, by wskoczyć do wody, by ukoić ból stóp i nóg. A teraz rozgrywa się tam prawdziwy dramat.
Wrzucam zdjęcia z tej górki. Najpierw fotka z cyklu "Ile jeszcze muszę przejść, by dostać się na plażę Monterosso", następnie koniec wędrówki na tę plażę (Zapomniałam kartki "I did it!", ale po mojej postawie i szczęśliwej minie widać, jak dumna jestem, że wszystkie wioski przeszłam), a dalej zbieram się do biegu. To było w lipcu 2009 roku.



Parola del giorno: tristezza- smutek

Sono trista quando penso a Cinque Terre




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz