run-log.com

poniedziałek, 19 listopada 2012

Dolce far niente

Wzięłam na dziś urlop, żeby pisać mgr. Nie zrobiłam nic. Tzn nie zupełnie nic: rozciągałam i masowałam udo 2 razy (Za chwilę po raz 3.), obejrzałam 2 filmy (nie, niezwiązane z magisterką), poczytałam trochę, robiłam ćwiczenia z włoskiego, miałam zrobić polędwiczki wieprzowe nadziewane szpinakiem i gorgonzolą, ale nie wyszły, więc zrobiłam coś na kształt... I tyle. Czyli nic.
Jakiś taki beznadziejny dzień.
A! Oczywiście! Byłam w lumpie, jak co tydzień. Tym razem jedynie koszulka za 7zł, ale idealna pod nowa granatową marynarkę, którą zdobyłam kilka tyg temu za całe 20zł.
Tak, uwielbiam lumpeksy, a ostatnio mam znowu na nie nawrót. Bez szaleństw, nie jestem ortodoksem z cyklu "Tylko tam teraz kupuję", no ale w sumie od mniej więcej 8-9 tyg chyba nie było takiego, żebym nic nie kupiła, serio. Tylko spodni nie mogę tam kupić, no jakoś nie trafiam. Za to koszul mam od groma.
Nie martwcie się, nie będzie tu żadnego modowego bloga teraz :) 


Czy Poznań naprawdę nie lubi rowerzystów? Smutne. Kilka tyg temu gościliśmy u siebie sąsiadów, którzy kilka lat mieszkali w Krakowie i mówili, że byli załamani tamtejszą rowerową infrastrukturą. Że wąsko, że mało ścieżek, że niemili kierowcy i że się nie da rowerem do pracy tam jeździć, bo równa się to z samobójstwem. Tym bardziej dziwi taki wynik, Poznań na dalekim miejscu wg Rower Tour, a Kraków wyżej od nas. Nie rozumiem chyba czegoś...

Czytam Akunina (dobre, wciąga, a to znaczy, że dobry kryminał, right?), przeplatam z ćwiczeniami na passato remoto, ale opornie idzie... Głupi to czas, nie lubię go, ale wiem, że muszę znać. Jak to mówiła nasza nauczycielka Ania "Bez remoto nie byłoby bajek, wszystkich powieści...". Prawda. Skoro czytam/i/lub chcę czytać książki po włosku, muszę znać ten czas.

A wracając do sąsiadów, Eli i Wojtka, lubię ludzi, którzy przy pierwszym spotkaniu chcą pożyczać mi książki (wiecie, już po 3 zdaniach wywiązała się dyskusja o Kunderze...Ale nie bójcie się, nie zawsze taka jestem). Przeczytałam od niej "Filozofa i wilka" Rowlandsa. Ciekawa, choć nie rewelacyjna, nie czyta się jednym tchem, ale nie nudzi. Zawsze chciałam mieć wilka. I właśnie o tym jest ta historia: profesor filozofii kupuje wilka. Piękna przyjaźń, zwierzęta są cudowne. Przeczytajcie, jak gdzieś dorwiecie. Autor książki przypomniał mi, że miałam kupić i przeczytać Jane Goodall - może gwiazdor przyniesie?


Miłego tygodnia!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz