run-log.com

niedziela, 25 listopada 2012

Filmowe weekendy


Taką zapiekankę zaproponowałam ostatnio na obiad, a właściwie kolację i się sprawdziło: zarówno Michał, jak i gość byli zadowoleni. No bo jak tu nie lubić zapiekanek?
Ale to było jakiś czas temu, a wczoraj zmodyfikowałam... No dobra, w sumie to mój pomysł od zera. Widzicie, my lubimy wszystko, w mniejszym lub większym stopniu, ale ciężko wskazać rzecz, która nam nie przejdzie przez gardło (o, ja mam tak z sokiem z buraków!), dlatego jesteśmy zdania, że nawet jeśli coś średnio lubimy, to czasem warto to zjeść, by dostarczyć sobie innych niż zwykle witamin itd. Tak mamy z brukselką. Dlatego trzeba ją jakoś zawsze przemycić :)

Wczoraj zrobiłam zapiekankę makaronową z brukselką, cukinią, kurczakiem (okazał się zbędny) i polałam wszystko śmietaną 12% wymieszaną z solą, pieprzem i jajkiem.
Mniam!


A po zapiekance był film, ale zanim o nim, cofniemy się trochę, filmowo właśnie..
Na "Śnie Kasandry" (2007, Woody Allen) byłam w kinie dawno temu, a ostatnio odświeżyłam sobie to z Michałem, który oglądał po raz pierwszy. Cóż, to nie jest typowy Allen (aż można mieć wątpliwości, czy Allen w ogóle maczał w tym palce), ale dobry dramat, dobrze zagrany, zgrabnie poprowadzony. Mi się podobał ( tak, lubię Allena, również ten film, bo podobno jego fani "Kasandry" nie znoszą) i będę go polecać, nastawcie się jednak na dobry dramat, nie kojarząc go z tym wybitnym reżyserem.

Z kolei ja w końcu dotarłam ostatnio do "Siódmej pieczęci" (1957, Ingmar Bergman), którą to Michał absolutnie uwielbia. Cóż, dużo złego na temat tego filmu powiedzieć się nie da, bo to Bergman, bo świetni aktorzy, ale dla mnie jednak za dużo symboliki i średnio do mnie trafiają takie filmy o cienkiej granicy pomiędzy życiem i śmiercią itd. Ale podziwiam ludzi, którzy widzą w tym filmie geniusz - może po prostu jestem za głupia? Cóż, bywa. Bardziej ten film cenię, niż lubię. Mimo wszystko dla mnie 7/10.

W międzyczasie obejrzeliśmy też "Małe dzieci" (2006, Todd Field) z jak zawsze doskonałą Kate Winslet. Dla mnie klasyczny przykład nieszczęśliwej kobiety, która związała się z niewłaściwym mężczyzną i nie ma odwagi żyć po swojemu. Pomijam już fakt, jakie okropne są amerykańskie przedmieścia z tymi fałszywymi, głupimi ludźmi... Oczywiście, że generalizuję. Ale ona właśnie trafiła do najgorszego z takich miejsc. 7/10.

Wracam do pierników, bo same się nie rozwałkują... :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz