run-log.com

niedziela, 14 lipca 2013

Jedzenie mnie uspokaja

Prawie 2-letni Frank pozuje z moim lodem truskawkowym ;)





Mieszkania szukamy dalej. Opiszę, opiszę, tylko nie mam kiedy. Ogólnie: wciąż na Ratajach szukamy, o. Wciąż 3 pokoje.


Pracy masa, siedzę po 12-13h, a od jutra nie ma koleżanki, więc zostanę sama i poważnie zastanawiam się, czy nie spać przy biurku. Na jedno wyjdzie przez te 2 tygodnie...
To straszne, gdy jesteście w biurze przed 7, a wychodzicie 19-20. Naprawdę już nic się nie chce potem. Tylko kolacja, prysznic i spać.
Michał jest tak dobry, że czeka na mnie z obiadem, który dla mnie jest kolacją i on to rozumie, ale koty są bardzo stęsknione...
Szczególnie, że w tym tygodniu opiekowaliśmy się kotami Liminów (tak jak oni wcześniej naszymi), więc wracałam do domu kilka dni o 22 i to już był hard core.

https://www.youtube.com/watch?v=M88Bo0ZR07s

Ale najgorsze przede mną, bo będę w biurze sama.

Żeby mi pomóc w chilloucie przed tym trudnym czasem, Michał towarzyszył mi cały weekend i wypoczęłam przednio. O piątku i świeżych małżach przy następnej okazji, a wczoraj pojechaliśmy do mojej babci, które niefortunnie się przewróciła i rozerwała brzuchaty mięsień łydki... 5 tyg w ortezie bez opcji stąpania, bo wtedy rozrywa się wszystko to, co wcześniej się zrosło. I na ketonalu cały czas, tak cierpi... A ja nie mam kiedy pojechać przez ten zapieprz w pracy. Dlatego wczoraj zawieźliśmy babci obiad na dwa dni, kilogram czereśni i inne frykasy, jak arbuza i porzeczki, a towarzyszyliśmy jej 3h. To ta babcia, którą wzięłam an Allena na jej 70.urodziny. Jest niesamowita.

Wracając, trochę czas spędziliśmy na Fajfie na Placu Wolno, kupiliśmy nowego KUKBUKA, o którym będę jeszcze pisać więcej, a potem do domu. Piwo, Dexter, książka i spać.

I melony też uwielbiam...

Dzisiaj za to tak długo zbieraliśmy się z wyjściem do kotów Liminowych, że w końcu zadzwoniły Kolochy, że dawno się nie widzieliśmy i wpadają na kawę za pół godziny. Trochę wstyd, bo nic dla gości nie mamy, myślę. Ale znalazła się ćwiartka arbuza, z pół kilo czereśni, garść porzeczek czerwonych i czarnych, a goście przywieźli wafelki. Potem przypomniałam sobie o lodach ;) Goście znają się na rzeczy i bardzo docenili moje lody marchewkowe, ale najbardziej zadziwił nas niespełna dwuletni Franek, który wcinał kwaśne porzeczki i lody truskawkowe, o których Wam nie zdążyłam napisać. A one naprawdę są kwaskowate.

Nie mamy w szafkach słodyczy na czarną godziną, gdyby nagle ktoś wpadł, ale lody i owoce się zawsze znajdą, a prawie zawsze lody domowe, więc zapraszamy ;)

Na obiad przygotowałam flądrę w panierce z otrąb (z nowego Kubkbuka pomysł), a do tego kalafior, który był idealny, jędrny, pyszniutki.

Ale to nie koniec - gdy wróciliśmy od kotków, na kolację, poza kanapkami, zjedliśmy jeszcze resztę melona, no i mango. Jezu, jak ja kocham mango... ;)

A w piekarniku dochodzi moja pierwsza granola. Na ciężki tydzień będzie jak znalazł... Bo jedzenie naprawdę mnie uspokaja ;)

Miłego!




2 komentarze:

  1. dzieciaki, co czasem może dziwić, uwielbiają kwaśne :). moja bratanica ostatnio w restauracji wyciągnęło z mrożonej herbaty cytrynę i, ku zaskoczeniu wszystkich, zaczęła ją zajadać... z uśmiechem :)
    powodzenia w trudnym tygodniu!

    OdpowiedzUsuń
  2. Z autopsji i obserwacji mogę potwierdzic, że dzieci lubią kwaśne. :-) Będąc w Hiszpanii lubię od czasu do czasu poprzebierac w owocach, bo gdzie w Polsce uświadczy się np. świeże figi? Najlepsze i w miarę tanie są owoce i warzywa w arabskich sklepach. W super- i hipermarketach (francuskie sieci niepodzielnie rządzą) się po prostu za nie przepłaca. Z ciekawości zapytam, jak jest pod tym względem we Włoszech?

    OdpowiedzUsuń