run-log.com

piątek, 9 kwietnia 2010

Caltabellotta pozdrawia

Na pierwszych, po przerwie wielkanocnej, zajęciach Mauro nas zaskoczył- przywiózł z Sycylii cannileri, jest to nic więcej, jak jajko w cieście, co widać na załączonym zdjęciu z lekcji. Słodkie, czego można się było spodziewać, ale bez przesady- smaczne, ładne, no i pomysł z kształtem- to uszy zająca- boski ;) (chyba, że to nasz wymysł) Przy okazji Siciliano opowiadał nam, jak spacerując po Caltabellotcie z dziewczyną, spotkali Polaków. Żal. Uwaga dla wrażliwych, bo to będzie smutna historia. Bo oczywiście, kiedy tacy fajni ludzie są we Włoszech, to muszą spotkać infantylnych, ograniczonych, niedoedukowanych i głupich Polaków- a nie takich, z którymi można by było porozmawiać- o czymkolwiek. Ci spotkani właśnie, będąc w restauracji, nie wiedzieli nawet, co to PASTA, AGLIO odczytali jako jajko, zamawiali "latte maCZiato"... Ja wszystko rozumiem- a mianowicie, że można czegoś nie wiedzieć, można mieć jedynie elementarną wiedzę z jakiegoś tematu, ale jeśli jedziemy GDZIEKOLWIEK, to chyba czytamy coś na temat tego miejsca? Cokolwiek- nie tylko by gafy nie palnąć, ale po to, by wiedzieć. Bo jesteśmy ciekawi: świata, ludzi, bo czasem warto wiedzieć cokolwiek. A oni byli z tych, którzy nie wiedzieli NIC. Ucząc się z Mauro od jesieni ubiegłego roku, możemy wywnioskować, że jest niezwykle otwartym człowiekiem, więc zdaje sobie on sprawę z tego, że nie wszyscy tacy jesteśmy. Choć jakiś czas miał współlokatora-informatyka, który raczej gardził, niż lubił CZIANTI- przysięgam, że tak mówił.. No ale Mauro widocznie ma niespotykane (nie) szczęście do takich ludzi. Brrrrrrrrrrrrrrrrr. To nie są moi PRowcy, przysięgam.
Tak czy inaczej ciacho było bardzo dobre i podoba mi się, że mamy taką grupę, która godzi się na to, by czasem coś dobrego przynieść. Powoli przymierzam się do szarlotki...;) Może na moje imieniny? ;) ps. Z ciekawostek- gdy na pierwszej lekcji zapytałyśmy go, gdzie leży jego rodzinna miejscowość, odpowiedział " Na końcu świata" i to się zgadza, spójrzcie tu ;) Swoją drogą, zwiedzałam kiedyś Agrigento, aj, muszę tam wrócić, muszę zabrać tam Miszę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz