run-log.com

piątek, 16 kwietnia 2010

mi sento a terra

Mam już naprawdę dość żałoby narodowej. Większość z Was uciekła w pracy od tego, ja nie mogę, bo moja praca polega między innymi na rozmowach z ludźmi- każda z około 40 osób dziennie chce rozmawiać ze mną TYLKO o katastrofie. To przygnębiające, uwierzcie, bo w domu jest internet, telewizor, gazety, a w pracy klienci, czuję się naprawdę przytłoczona. Do tego... wszystko było pięknie, żałoba nas zjednoczyła, ale Jarek musiał przycisnąć Dziwisza o pochówek Lecha Kaczyńskiego z żoną na Wawelu, ech. I znowu się podzieliliśmy. Szkoda gadać. Tak czy inaczej wierzyć zaczęłam dopiero w poniedziałek, ze coś takiego się stało. W sobotę był taki dół, że popołudniu zdecydowałam, że fajnie, gdyby Kudeł i J przyjechali na kawę, bo i tak wszyscy się snujemy w domu, nic szczególnego nie robiąc, to może posiedzielibyśmy razem. Ale w niedzielę, jak się obudziłam, okazało się, że jest tak samo, wciąż czarno, smutno, źle. Nie byłam na włoskim w tym tygodniu w ogóle, nie miałam siły, nastroju, zasypiałam o 22, wykończona głównie rozmowami z klientami. Mi sento a terra - czuję się przybita, serio. I te durne teorie o spisku czy zamachu, które przedstawia m.in. Rydzyk...Jezu, dlaczego ludzie są tacy głupi? W głowie się to nie mieści.
Dość, nie chcę już oglądać tych łez, korowodów, czytać o trumnach pilnie zamawianych we Włoszech, pochówku na Wawelu, wypożyczaniu samolotów do przewiezienia wszystkich, identyfikacji 96 szczątków... Dość.
-------
Zrobiłam dzisiaj penne ze szpinakiem ;) Mniam. A w weekend chyba kura, może duszona w pomidorach? A może normalnie pieczona z jabłkami w środku? Zobaczymy.
ps. W przyszłym roku nastawialiśmy się na Neapol, Wezuwiusz, Pompeje- generalnie rejon Campania, ale Michał zaczął szukać... kampingów na Sycylii. No no, nie mówię nie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz