run-log.com

wtorek, 20 kwietnia 2010

La storia con la bici

Wychodząc w piątek do Proletaryatu, by opijać licencjat Wojtka, nie spodziewałam się, że spotkam tam panią Beatę z włoskiego, która razem z mężem i znajomym się tam bawiła.. ;) Miło ;) Tak czy inaczej, gdy dotarliśmy, Wojtek już był na tyle rozluźniony piwem, by ponowić propozycję wypadu rowerowego w niedzielę. Mikołaj też się zapisał na naszą wycieczkę, więc w sobotę, przy okazji zakupów, kupiliśmy książeczkę ze szlakami rowerowymi w okolicach Poznania i przykładowe 24 wypady i postawiliśmy na "Wielkopolskiego Big Bena", skróconego, bo tylko do Uzarzewa, za Swarzędzem. Generalnie chcieliśmy trasy długości ok. 30-35 km. Do samego Uzarzewa nie dotarliśmy, bo nie skręciliśmy, gdzie trzeba, ale chyba było nawet ciekawiej- dotarliśmy do Wierzenicy, Bogucina, Gruszczyna, Janikowa, z krótkim odpoczynkiem nad Jeziorem Swarzędzkim i drugim gdzieś;)) Razem z dotarciem do domu dla nas to było 37,5km, więc plan wykonany. Tyłek poobijany, nogi trochę czułam- chłopcy przewieźli mnie po niezłych górkach... Trochę za szybko dla mnie, ale może to kwestia początku sezonu? Tak czy inaczej wszystko się udało, nawet lepiej, niż się spodziewałam i nawet mój murzynek z zakalcem smakował! ;) Wróciłam wykończona i cieszyłam się, że obiad zrobiony (kurczak) i mogę iść spać na 2h ;) A kura wyszła bardzo ok! Tylko za późno ją przyprawiłam i nie zdążyła "przejść", ale w niedzielę była dużo lepsza, jak wszystko następnego dnia, hehe. Jednak zrobiłam normalną, tradycyjną, pieczoną z jabłkami i cebulką w środku. Następna będzie albo nabita na butelkę od piwa, albo duszona w pomidorach, macie jakieś doświadczenia w tej kwestii?
Za 2 tygodnie bierzemy Susły z nami (tak! już są w naszym Gaborowym Gangu Rowerowym!), może tym razem kierunek: Puszczykowo czy Kórnik? Zobaczymy, zobaczymy. Trzeba by trochę tyłki przygotować..a nie ma kiedy, bo albo zimno (5st rano nie zachęca do jazdy rowerem) albo wieje (30km/h), także więcej ostatnio biegam, niż jeżdżę, chociaż 300km na liczniku stuknęło w tym sezonie ;) Nie jest jeszcze tak, jak planowałam (400km w miesiącu- w tym powinnam dociągnąć do 300 zaledwie..), ale pogoda, jak wspominałam, nie sprzyja. Poza tym jestem ospała, zmęczona, często zniechęcona- jak zawsze w kwietniu, to chyba jednak przesilenie wiosenne, heh. Bo śpię zdrowo- minimum 7h na dobę, żadnych problemów z bezsennością, odkąd mieszkamy razem, a do tego sen mocny, twardy i każdego ranka budzę się, pamiętając wszystkie sny- rany, ile tu nam się śni! Czy to kwestia nowego miejsca, czy 8. piętra może? Zaczęłam się zastanawiać, czy nie spisywać tych snów, jak Japończycy.

3 komentarze:

  1. ja też mam jeszcze jedną chętną parę do jeżdżenia, więc chyba będziemy musieli powoli tworzyć drużyny i się ścigać :]

    a co do snów, to spróbuj to
    http://www.swiadomesny.pl/
    zapisywanie snów może jak najbardziej pomóc w opanowaniu tej jakże ciekawej umiejętności kontrolowania własnych snów :D

    OdpowiedzUsuń
  2. a czy my też możemy jechać z wami???

    OdpowiedzUsuń
  3. haha! będzie wyprawa pod patronatem bike Parku?! ;) Ja nie chciałam Was angażować, bo byście jeździli wokół nas, by nie zasnąć...ale jeśli chcecie, to zapraszamy ;))

    OdpowiedzUsuń