run-log.com

niedziela, 30 maja 2010

Festa italiana, ragazzi!

Dzisiaj znowu o najlepszej szkole języka włoskiego- Dante Alighieri.

Zdaje się, że wróciłam po północy lub około, nieważne- ważne, że myślałam, że wrócę o 20. Perche sono come stupida??? Dai, Majka! Festa italiana nie zakończy się po 2h! Jak było? Tak jak pisałam do większości, above my hopes- naprawdę. ale to nie ilość wina, nie ilość jedzenia (suszone pomidory, oliwki, sałatka owocowa, melon, amaretti!, ciasta, kabanosy, paluszki, wszelkiego rodzaju ciasteczka, owoce, sery), a ludzie stworzyli tę atmosferę- taką, że ok 23 zaczęliśmy mówić o wyjściu do domu tylko i wyłącznie z grzeczności. I z powodu wina, które trzeba było wypić, jak zapowiedział Mauro ;)
I był gość specjalny, Vincenzo Corsini, którego możemy posłuchać w piątki w Radiu Afera. Oczywiście okazało się, ze mamy wspólnych znajomych, hehe ;) i to on ze swoja gitarą, do spółki z Mauro i jego saksofonem, dbali wczoraj o muzyczną oprawę- jak tylko zaczynaliśmy za dużo rozmawiać, rozdawali kolejną kserówkę z tekstem ;) Więcej o tym Włochu w Polsce i Polaku we Włoszech tu i tu.
Fakt, że Vini mówi po polsku jak Polak w niczym specjalnym nam nie pomógł, bo jak tylko zaczynaliśmy rozmowę (nie tylko my, dotyczy to wszystkich), zjawiał się wszechobecny Giancarlo, strofując "Festa italiana, basta parlare in polacco!". Ale daliśmy wszyscy radę, myślę;)


A teraz o sobie.
Amaretti wyszły trochę za słodkie, jak na mój gust, więc wahałam się, czy je w ogóle przynosić. Jak zwykle wszyscy byli bardzo mili i mówili, że są bardzo dobre, a Giancarlo nawet, że "perfetto". I nawet ktoś wziął przepis.. ;) Pięknie, pięknie, dziękuję ;) Przezornie zostawiłam kilka dla Michała, który dzisiaj dopiero z Łodzi wraca późnym wieczorem. i te udało mi się sfotografować, poprzednie szybko zniknęły..;)
Ale nie o tym chciałam tak naprawdę.


Małgosia, Małgosia i Maryla- czytają i nic nie mówią! Wyobraźcie sobie, że nagle ktoś mnie zaczepił, pytając, czy ja jestem Majką, a gdy potwierdziłam, okazało się, że mam anonimowych czytelników! Incredibile! Bo byłam przekonana,  że mało kto tutaj zagląda, albo że tylko Agata (też zaskakujące) i Michał. Bo ja nawet chciałam zaniechać pisania tutaj...nudzę i nudne mam życie, naprawdę! A tu opieprz dostaję z 2 stron, że za rzadko piszę, że co się dzieje ze mną.. Szok. Pozytywny, ale jednak szok. Dziękuję Wam bardzo i obiecuję być tu częściej, skoro jest zapotrzebowanie ;) 


Zdjęcia..? Gwoli wyjaśnienia: kolano Mauro to nie objaw żadnego fetyszu z mojej lub innych strony, serio, serio! Vincenzo po prostu starał się jak najlepiej zareklamować un uomo ideale, czyli mężczyzne idealnego, który musi też mieć un ginocchio ideale, czyli kolano idealne. No niech będzie, może być ;)


Dziękuję przede wszystkim Pani Prezes, czyli Grażynie Griso, która razem z Giancarlo, Mauro, panią Magdą i resztą nauczycieli, tworzą nam klimat w szkole- taki klimat, który uzależnia, którego nie chce się zostawiać, a lekcje coraz szybciej mijają' jakże często ociągamy się z wyjściem- bo może uda się złapać panią Grażynę lub Giancarlo na słówko chociaż. Ech. I naprawdę już mi smutno, ze został mi tylko rok. Jestem absolutnie, niewiarygodnie, nieskończenie szczęśliwa, że trafiłam do najlepszej szkoły w Poznaniu. Oczywiście, że nie znam innych, ale w Dante jest tak, że myślę sobie, że nie może być lepiej, naprawdę, trust me ;)


4 komentarze:

  1. amaretti były świetne, zwłaszcza z czerwonym winem.
    niebo w gębie :)

    by Vini

    OdpowiedzUsuń
  2. Amaretti doskonałe. Anonimowi (już nie) czytelnicy nimi zachwyceni!

    Najwięcej (choć co po 22 się działo to nie wiem...) i najbardziej fałszująca Zuzia

    OdpowiedzUsuń
  3. o nie! To ty tak pięknie wyglądałaś i śpiewałaś! i koty tez kochasz, hell yeah! Czy Was jest więcej? Czy studenci Dante naprawdę tu zaglądają??
    Pozdrawiam ;)

    ps. po 22 to się dopiero działo! ;)

    OdpowiedzUsuń