Michał też ma sesję, ostatnią w jego przypadku, więc na Felliniego do Muzy jechałam sama. Nie lubię chodzić smaa do kina, mimo że nie mam w zwyczaju od razu po filmie rozmawiać o wrażeniach (muszę trochę przetrawić zawsze), to najzwyczajniej w świecie lubię towarzystwo. Okazało się, że Ela, wierna towarzyszka z grupy włoskiej, była! Ale było tylu ludzi, że nie zauważyłam- połowa sali! Zwykle na DKFie tam ok 5 osób jest. Szok. Fellini, czy lato? ;) Smutna wiadomość jest taka, że w połowie lipca, od razu po Festiwalu Animator, zamykają Muzę na okres wakacji, by wyremontować salę (głównie chodzi o wymianę foteli na wygodniejsze). Niestety, to właściwie martwy sezon dla knajp i kin, bo studenci wyjeżdżają z miasta, ale mimo wszystko miałam nadzieję, że sobie pojeździmy na letnie tanie czwratki...Cóż. Pozostają inne imprezy, których od groma w Poznaniu tego lata ;) Oraz... wakacyjne kursy językowe, ha! A sam film? 8/10. Jak zawsze piękna muzyka Nino Rotiego, wielkiego przyjaciela Felliniego. Absolutnie zachwycająca gra Masiny- pierwszy raz chyba widziałam ją w roli bezczelnej, niegrzecznej, chamskiej prostaczki. Jak ona uroczo przeklina! Cabiria, rzymska prostytutka, wierzy, że może zmienić swoje życie, gdy poznaje Oscara. Wierzy w zapewnienia o miłości, mimo kilku spotkań zaledwie, w szybki ślub. Sprzedaje dom, wyrusza z ukochanym w podróż do miejsca przeznaczenia, gdzie się razem urządzą. Albo mają urządzić. Oczywiście domyślamy się prawdziwych zamiarów przylizanego dupka. Szybciej, niż Cabiria, niestety. Nigdy nie jestem przekonana do takich filmów na stówę, bo nie wierzę, że są tacy naiwni ludzie. Nie wierzę również, że tak może być naprawdę w życiu. Ale są tacy, którzy mówią, że może. Fellini ma fajne zakończenia. Interpretacja sceny, gdy opuszczona i okradziona, ze łzami na policzkach idzie ulicą wśród młodych, rozśpiewanych i tańczących ludzi ma wydźwięk raczej na plus, niż na minus. Dla mnie jasny- w końcu się przekonała, że nie pokocha jej nikt TAK PO PROSTU, a jedynie jej pieniądze. Że nie ma odwrotu, że zmarnowała życie, jako "ta, co się puszcza", jak powiedział chłopiec na początku filmu. I nauka dla tych młodych ludzi wokół niej, by wykorzystali swoje życie lepiej, niż Cabiria. Więc cóż... Ile warta jest miłość? 400 000 lirów, ot co.
Biega mi się coraz lepiej, kolejny trening (3minuty biegu+2 minuty marszu/6 powtórzeń) za mną i czuję się coraz lepiej. Ten sam trening w piątek, a w sobotę rzucam się na 4minuty biegu+1 minutę marszu powtórzone 6 razy. Trzymajcie kciuki, żebym dała radę- nogi mam dość silne, zasługa roweru chyba, ale kondycja średnia wciąż, chociaż praca nad oddechem robi swoje i (w końcu!) zauważam efekty. Ale prawdziwym testem bedzie 30 minut biegu bez przerwy. Już za 1,5 tygodnia, w pierwszych dniach lipca, aj! Według ludzi, którzy się znają i biegają, będę wtedy JOGGEREM. Tak, idiotyczna nazwa, ale co zrobić.
Jadę na piwo do Klubu O Którym Jeszcze Nie Mogę Wam Powiedzieć. Ciekawe, kiedy się pouczę. Ha! może znajdzie się ktoś, kto pouczy się za mnie? Nie? che strano...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz