run-log.com

poniedziałek, 21 czerwca 2010

Nic nowego właściwie


Twarda zawodniczka, co? Jutro wsiadam na rower po kilkudniowej przerwie ;)
Minął kolejny tydzień, zostało 5 dni, a ja prawie nic nie zrobiłam z historii filozofii i ws magisterki. Na tapczanie siedzi leń.. .Dzisiaj już jednak ostro ruszyłam, bo..bo już nie mam wyjścia tak naprawdę, heh. Aby się wyrobić do egzaminu, muszę codziennie przetrawić i nauczyć się 3 filozofów. No to zaczynamy... Właściwie to pierwsza trójka za mną, a dalej... wish me luck.
Kursy kursy kursy.. Dante również, jak się okazało, organizuje kursy 2 tygodniowe (konwersacje), a do tego z Mauro, w grupach 2-3 osobowych. Ale ja chyba naprawdę chcę jakiegoś odświeżenia- absolutnie nie narzekam! Po prostu chciałabym wakacje wykorzystać na nowe spojrzenie na mój włoski i wiedzę z tego zakresu, kogoś nowego, z zewnątrz. A na poziom C jesienią i tak się do Dante Alighieri zapiszę, to nie podlega dyskusji, absolutnie. Mam zresztą nadzieję, że w dalszym ciągu będzie nas uczył Mauro Caterina, bardzo się z nim rozwinęłyśmy- dużo "swoich" materiałów nam dawał, masa idiomów i zwrotów codziennego użytku, została nam łopatologicznie wbita do głowy i teraz szpanuję przed znajomymi z Włoch, a oni podziwiają, chwalą i pytają, kto mnie tego nauczył, hell yeah!
Tak więc zrobiłam test na stronie konkurencji i czekam na telefon z zaproszeniem na rozmowę z lektorem, który
potwierdzi (spero che si!*), że nadaję się na zajęcia z poziomu średnio-zaawansowanego. No i mam nadzieję, że uzbieramy grupę. Jeśli nie, będę się ratowała sama, prowadząc rozmowy ze znajomymi na skypie ;) Liczę jeszcze, że w Grecji sobie poparlam**, będę wypatrywać Włochów, z pewnością ;)
A bieganie? No biegam, znowu regularnie, zapisanie się do maratońskiej drużyny Gazety Wyborczej zobowiązuje w końcu.. Martwi mnie jednak, że się nie odzywają, odkąd wysłałam zgłoszenie. I pewnie mnie nie chcą, a jak mnie nie chcą, to dupa, bo nie będzie Majka pod murem, nie będzie nad głową trenera, nie będzie adrenaliny, nie będzie mobilizacji, bo wola jej taka "silna", że właściwie nie ma prawie wcale, jak ktoś w tyłek nie kopie. A nie odzywają się, bo spośród 243 osób, które się zgłosiły, wybiorą 12. Nie mam co liczyć, że będę w tej 12stce, więc... biegam dalej, gubię oponkę i gruby tyłek, przy okazji "zaliczę" we wrześniu 10kilometrowy start w Interrunie. I też dobrze! A dzisiaj już 4 km biegłam, ale wciąż z marszem, za maksymalnie 2 tygodnie powinnam przebiec 5 km w 30minut bez przerwy i uwierzcie, że to będzie wyczyn. Ale praca nad oddechem daje coraz lepsze efekty. Zaczyna być fajnie.
"Poważny człowiek" dla mnie 8,5/10, mimo doskonałego scenariusza i w ogóle wszystkiego niemal doskonałego, to bardziej podobał mi się "Człowiek, którego nie było", zresztą sam sens dość podobny. Tak, to nieprawdopodobne, ile nieszczęść może jednocześnie spaść na człowieka. Ale zdarza się. Polecamy filmy braci Coen, w dalszym ciągu. A! I Mirka z mężem nawet byli! Cieszę się, że udało mi się wyciągnąć kolejną osobę z naszej włoskiej grupy do kina. Lato bardzo pozytywnie się zapowiada..;)

W międzyczasie obejrzeliśmy, tym razem do końca, "Giuliettę i duchy" Felliniego. Hm, no dla mnie 5/10, a piątka i tak za
plastykę i Masinę. Za długi, zbyt dziwny- masa symboli, psychoanalizy, seansów spirytystycznych, kuglarstwa.. Nie dla mnie takie bzdety. Bzdety wyłączając psychoanalizę. Tak, trudna rzecz- wychowanie i dorastanie wśród zakonnic i w "kościelnej" atmosferze nie pozwoliło jej opuścić męża, chciała trwać dalej w  tym toksycznym związku. Tym bardziej zaskakuje zakończenie. Oczywiście warto obejrzeć choćby dla muzy FeFe, Giulietty Masiny, która jest kobiecym wcieleniem Chaplina-mowa o mimice ;) Ale ten, uznawany za jedno z najważniejszych dzieł Mistrza pod względem jego fascynacji buddyzmem i duchami, nie trafił do mnie tak, jak wcześniejsze jego filmy.
Uwaga, kolejne kulturalne zawiadomienie: jutro w ramach DKFu w Muzie "Noce Cabirii" Federico Felliniego, z prelekcją,
pewno jak zawsze ciekawą, jakiegoś młodego człowieka. Bilety po 10zł, seans o 21. Będę, bądźcie i Wy ;) (1957r- Oscar dla najlepszego nieanglojęzycznego filmu oraz Złota Palma dla Giulietty jako najlepszej aktorki w tymże)
Ale, ale, w piątek byliśmy na Cibelle, na Dziedzińcu Starego Browaru. Nic to, ze deszcz, że mało ludzi, że nagłośnienie totalnie do dupy.. Co za psychodela, moi drodzy! Każdy z członków zespołu ubrany cudaczniej od poprzedniego (różowe marynarki, kimona narzucone na podkoszulki itd), ale jaki głos! Jaka zabawa na scenie, jaka radość z grania! Ludzie! Chciałabym wiedzieć, co oni biorą, serio. Wracaliśmy w strasznej ulewie, rowerami, certamente***, a kot był taki zły, że nas cały dzień nie było, że zsikał się na moje spodnie. Tak...ja wciąż wierzę, że to wszystko z miłości. Tylko Michał patrzy na mnie ze zwątpieniem, malującym się na jego twarzy każdego dnia.
W czwartek Hey na Starym Rynku, za darmoszkę. Idziemy, korzystamy z lata, z darmowych imprez, szczególnie, gdy Kasię Nosowską można zobaczyć i posłuchać. Widziałam ich 2 lub nawet 3 razy na żywo i nigdy dość, naprawdę. Ruszcie się na piwko na Rynek. Będzie dużo dzieci (Kumka Olik supportuje..), ale to nic. Zamknę oczy i uszy na piszczące nastolatki, obiecuję nie narzekać i nie komentować, a niech się podniecają, krzyczą i piszczą, skoro chcą.
Jakby kultury było mało, w piątek, 25. czerwca, rusza kolejny malta.festval. Ale o tym już nie dzisiaj ;) Sorry za chaos- krótko na każdy temat, może za dużo wątków poruszonych. Chaos, chaos, filozoficzny chaos, po tym egzaminie wszystko już będzie łatwiejsze... 


 *   spero che si- mam nadzieję, że tak
**   parlare- mówić
*** certamente- oczywiście

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz