run-log.com

poniedziałek, 7 czerwca 2010

Wago, pieprzę cię


W sobotę rozpoczął się kolejny Jarmark Świętojański. Nic specjalnego, jak zwykle, ale Susły nas wyciągnęły, żeby się chociaż rozeznać. Obeszliśmy Stary Rynek i pojechaliśmy do nas na pierwsze piwo na naszym balkonie- tym samym został rozpoczęty sezon letni ;) Bosko, bosko! Wystawiliśmy stół i krzesła, kotu założyliśmy szelki i smycz (straszne, ale co zrobić, z 8. piętra nie spadnie na cztery łapy..) i zajadaliśmy makaron z pesto, popijając piwkiem i umilając czas rozmową. W niedzielę już mieliśmy pierwsze śniadanie na balkonie- bruschetty z pomidorami i serem i świeżą bazylią. Ach, dolce vita ;) Jak już mama Michała pojechała, wybraliśmy się nad Maltę poleżeć chociaż godzinkę na słońcu. Och, gdyby taka pogoda się utrzymała... 25st w cieniu. Dzisiaj od rana już deszcz, silny wiatr, ale od środy wraca lato- nawet 31 st ma być w Poznaniu w piątek! W końcu, ach.A później pojechaliśmy do Ikei. Po wagę. Najchętniej już bym ją wyrzuciła. Jest dramat, słuchajcie, ale to tylko i wyłącznie moja wina, że przytyłam, odkąd razem mieszkamy- bawimy się w gotowanie, gotujemy dla znajomych, chodzimy do przyjaciół na obiady i kolacyjki. Więcej pisać nie będę- dość, że wiem, że są ludzie w znacznie gorszej sytuacji niż ja, ale chciałam mieć 60 kg tego lata, a już widzę, że to niemożliwe, bo nie mam zamiaru się głodzić.
Tak czy inaczej czuję się źle. I ciężko.

Jak już przy jedzeniu jesteśmy..Ważna informacja dla miłośników pesto i/lub wszystkiego, co włoskie- w Lidlu jest teraz promocja na sos pesto (z bazylii i
pomidorów, do wyboru), słoiczek kosztuje 2,99zł. Mamy nimi zawaloną szafkę ;)))) Ja go trochę ulepszam, dorzucając 2 posiekane ząbki czosnku, ale generalnie 1 taki słoiczek wystarczy na 350g makaronu.
 
Jadę na egzamin z włoskiego, semestralny, kończący kurs B2. Proszę o wsparcie. Bo nie miałam specjalnie jak/kiedy się przygotować..
 -------------------------------------------
 
Już jestem po egzaminie i po obiado-kolacji. Dzisiaj zrobiliśmy sobie tortillę, na zdjęciu widać nie zawiniętą. Ogólnie to tak: gyros drobiowy juz przyprawiony pikantny, placki tortilli, mix sałat, czerwona cebula, ogórek zielony i sos czosnkowy made by me ( pół dużego jogurtu naturalnego, 4 ząbki czosnku przez praskę, 3 łyżeczki majonezu, łyżka soku z cytryny, troszkę soli- wymieszać, schłodzić). Placki podsmażam, mięso też. Na placku rozsmarowuję łyżkę sosu czosnkowego, wrzucam garść sałaty, mięso, cebulę i ogórek, znowu sos czosnkowy i gotowe, wystarczy zawinąć. Oczywiście normalny człowiek wrzuciłby pomidora, ale jak wiecie, Majka ich nie lubi. Po 2 takie tortille i najedzeni i szczęśliwi. I nie wchodzę już w tym miesiącu na wagę, przysięgam.

ps. o egzaminie się nie wypowiadam. głupia jestem i nigdy się nie nauczę włoskiego, o.

To na koniec jeszcze zdjęcie kota, który śpi na telewizorze (tv ma 18 lat, więc po kilkunastu minutach od włączenia jest nagrzany, stąd świetny pomysł kota).

 
 
 
 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz