run-log.com

piątek, 16 lipca 2010

Jedziemy na wycieczkę, bierzemy piwo w teczkę


No to tak, skorzystaliśmy z rady znajomego i wybraliśmy inny kierunek, ze względów logistycznych- Skorzęcin (załączam fotkę, to naprawdę Skorzęcin, hehe). Żeby było zabawniej, to w tym wypadku moja podróż sentymentalna- gdy miałam 4-5 lat, spędzałam tam z rodzicami wakacje i pamiętam, jak ojciec uczył mnie jeździć na rowerze i grać w badmintona ;) Do Wrześni mamy pociąg o 7:51 z Poznania, więc wystarczy wstać po 6, po 30 minutach wysiądziemy we Wrześni, skąd będziemy pedałować 40km do Skorzęcina. Powrót w niedzielę wieczorkiem ;)  Jeśli wszystko dobrze pójdzie, w sobotę będę piła piwko na plaży i dolce far niente ;)
Żałuję, że nie mogę wziąć książki, którą właśnie czytam- "Targowisko próżności"., ale te niemal 600str zbyt obciążałoby nas podczas jazdy, więc trzeba się zaopatrzyć w gazetkę, zaległe Newsweeki itp.

Chłodnik.
Mirka mnie natchnęła i zrobiłam mój pierwszy chłodnik litewski. Postanowiłam jednak skorzystać z tradycyjnego przepisu. Kupiłam 2 pęczki botwinki (już wiem, że 1 by wystarczył, ale takie małe te buraczki mi się wydawały..), pociachałam liście, pokroiłam w kostkę buraczki, zalałam niecałą szklanka wody, podusiłam około 15 minut, aż się zrobiły miękkie, odstawiłam do ostygnięcia, później do lodówki, a następnego dnia wrzuciłam pokrojony zielony ogórek, kilka rzodkiewek, koperek, szczypiorek, 2 ząbki czosnku, zalałam 2 dużymi jogurtami naturalnymi, posoliłam, porządnie schłodziłam i...pycha ;) Oczywiście do tego ugotowane wcześniej jajko, podobnie jak do żurku. Następnym razem zrobię z awokado ;)
Mirko, dziękuję ;)

Potop zakończony, och, Kmicicu, będę tęsknić. Robię sobie teraz krótką przerwę od Trylogii, by po jakiejś zupełnie innej książce wrócić do Pana Wołodyjowskiego i zakończyć tym samym przygodę z Sienkiewiczem w tym roku. A tą zupełnie inną książką jest tym razem "Targowisko próżności", w końcu!

A bieganie.... Ciężko, ale wybiegłam wczoraj jednak, po tygodniowej przerwie i skończyło się na 2 kilometrach. Bolały nogi, bolało wszystko, biegło mi się fatalnie, zrobiłam 3/4 treningu. Za długa przerwa, do tego upały (biegłam przed 22, a i tak 26stopni było), ale wrzuciłam pieniążek do świnki- nic nie wiecie. a ja postanowiłam wrzucać do skarbonki złotówkę za każdy przebiegnięty kilometr ;)

ps. Szukamy kampingów pod Neapolem na 2011, yeah! Już mamy taki za 25 euro/noc (2 osoby, bez prądu, bez auta, mały namiot)- kto da mniej? Witaj ponownie ojczyzno najlepszej kawy we Włoszech, pizzy i bruschietty z pomidorami! Witaj Wezuwiuszu- zamierzam Cię zdobyć tym razem! Witajcie Pompeje- znowu będę podziwiać resztki, które zostawił ten wulkan... I może ostrożniej, ale też witaj- Camorro.

1 komentarz:

  1. a moze sprobowalibyscie coachsurfingu albo stronki hospitalityclub? Oprocz tego, ze mozecie znalesc bezplatny nocleg to jeszcze poznacie ciekawych ludzi, moze sie wkrecicie w jakies towarzystwo i miasto poznacie od kuchni! Polecam, ja tak podrozowalam przez cale studia i liceum i nie raz mi to zycie niemalze uratowalo! :) A u Wlochow z goscinnoscia nie jest tak zle wiec na pewno cos znajdziecie!

    OdpowiedzUsuń