run-log.com

czwartek, 15 lipca 2010

Jest lato, yeah!

 
 
Trzymanie nas 2 h w sali, w  której było pewnie z 28stopni (na zewnątrz 32) po to tylko, by zrobić wykład, z którego nic do nas nie docierało w tym gorącu, a na koniec zrobienie testu (10 pytań, 5 minut na całość) to było absolutne przegięcie.. Oblany raczej, co zrobić. Filozofia też, więc 2 poprawki we wrześniu, 2 zaliczenia zdane, ale w dość żenujący sposób- kwiaty dla wykładowcy (podstawówka...dobrze, że jest nas 120osób, można było się schować. Mam nadzieję, że zarówno dr Kosińska, jak i Urbanowicz wiedzą, że nie wszyscy z nas brali w tym udział), a następnie ściąganie z kartek A4. ale co zrobić. Zaliczone.
 
Jest gar, jest ponad 30stopni w cieniu. Ale nie narzekam.. Mimo, że nasz kot zamienił się w psa i z gorąca zaczął sapać z wywieszonym jęzorem. On ma tak dużo włosów, to jemu musi być gorąco, a my niby tak cierpimy? Dobre sobie. Właściwie to żyję jako tako w domu dzięki arbuzowi, lodom i kawie mrożonej, a dzisiaj robię chłodnik litewski, wzorując się na Mirce. O ile dostanę gdzieś botwinkę. Poza tym uwierzycie, że jeszcze nie byliśmy nad jeziorem? No ale kiedy, jeśli była sesja, w weekendy szkoła, a po pracy to tak średnio. Ech. Kiedy to wszystko? Doba powinna mieć 30 godzin, byłoby idealnie.
 
Chciałam też dzisiaj wieczorem pobiec, podjąć się drugi raz przebiegnięcia 30 minut, ale dzisiaj o 7:30 było już 26 stopni w cieniu. To naprawdę nieludzkie..Zobaczymy. Z drugiej strony nawet w nocy jest mega gorąco, więc chyba wszystko jedno.. Poza tym taka temperatura ma się utrzymywać jeszcze co najmniej 2 tygodnie (w piątek 37!), a biegać i jeść trzeba, więc jakoś to musimy rozwiązać.. Jeszcze się zastanawiam nad tym bieganiem rano...ale z jednej strony wstać o 6 to dla mnie masakra (może wystarczyłoby 6:30 w sumie), a drugiej- dzisiaj nie spałam już od 6:30, bo 1.gar, 2.kot nas obudził tak naprawdę, płacząc w niebogłosy; podejrzewam, że jego atak smutku i rozpaczy był spowodowany tym, że nie było Michała od piątku, a ja cały weekend wychodziłam o świcie, a wracałam późno z zajęć, więc miał prawo nas wyzywać. Obiecałam, że dzisiaj się nim zajmiemy ;)
 
W niedzielę całą silną ekipą oglądaliśmy mecz, finał mundialowy, okazało się, że z Michałem jesteśmy jedynymi osobami, które kibicowały Hiszpanii, cała reszta była za Holandią. Na to się moje południowe serce zgodzić nie mogło, no i ...3 minuty przed końcem doliczonego czasu Hiszpanie zdobyli bramkę. Pięknie ;) Szkoda, że festa z okazji zwycięstwa np. na ulicach Barcelony zamieniła się w starcia z policją, wielu ludzi jest w szpitalach, ech.. Hiszpania po raz pierwszy jest mistrzem świata piłki nożnej, a w tle Katalończycy walczą o to, by być osobnym państwem. Smutne to wszystko trochę. To, że nie potrafią się razem cieszyć, zjednoczyć, przerwać manifestację choćby w czasie, gdy ich drużyna walczy o puchar świata.
 
Dla zainteresowanych- Tydzień włoski w lidlu trwa! Szukać, wybierać kupować mascarpone i inne w lepszej, niż gdzie indziej cenie.

Wciąż jest problem, gdzie będziemy spać z czwartku na piątek po koncercie Pattona? Może ktoś ma jakiegoś znajomego dobrego człowieka, który by nas przenocował? Obiecujemy pójść sobie w piątek z samego rana! Na razie odezwały się 2 osoby z hospitality club, które mogą nas przenocować, miejmy nadzieję, że się nie rozmyślą.
 
Poza tym wpadliśmy na pomysł, by się wybrać gdzieś na weekend nad jezioro z namiotem, na jedną noc. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, wyjedziemy w sobotę przed 6 (rowerami, rzecz jasna) do Mierzyna- Michał wybrał miejsce ze względów sentymentalnych, spędzał tam wakacje, poza tym na miejscu są m.in kajaki- może w końcu mi się uda popłynąć.. Ma być 37stopni, więc zamierzam się opalić i porządnie wykąpać w ciepłym jeziorze ;) Wszystko, czego pragnę, to jezioro, czysta plaża i pole namiotowe. Może być nawet całkiem blisko. Mhm? Mieliśmy jechać do mamy na imieniny, ale powiedziała, że wybacza i mamy jej błogosławieństwo ;) W każdym razie wstać trzeba najpóźniej po 5, by wyjść ze spokojem, bo mamy pociąg do Wronek o 6:37, a stamtąd już rowerami, z załadowanym namiotem, do Mierzyna (ok 40km), powinniśmy być ok 9 na polu namiotowym, a o 10 na plaży, o! Na drogę dużo wody, jakieś kabanosy i jabłko, bo zrobimy pewno 2 krótkie postoje (w tym upale nie da się inaczej). Ja jestem szczęśliwa, bo będę miała swoją plażę i wodę, a Michał z okazji wycieczki rowerowej połączonej z namiotem (wiecie, że chłopcy lubią WYPRAWY), więc oboje mamy powody do radości.

edit: okazało się, że słabo pasuje powrotny, więc może jednak macie coś bliżej>? 


ps. to nie nasz kot. nasz leży na podłodze z zamkniętymi oczami z gorąca. chyba zacznę go okładać lodem ;D



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz