Przesiedziałam sobotę w domu, wygrzałam się i od niedzieli jest lepiej, a dziś nie ma już śladu po kaszlu i mogę powiedzieć, że przegoniłam przeziębienie, o! Na łyżwach nie byliśmy, żeby się nie rozłożyć anginowo czy grypowo, ale w niedzielę od rana, przed imieninami dziadka, poszliśmy do kina, na wspomniane już tutaj "Mine vaganti". no, kochani, 9/10. To chyba najlepszy film, jaki w tym roku widzieliśmy w kinie, naprawdę! Temat filmu wcale nie jest łatwy- traktuje o homoseksualiźmie, a do tego w konserwatywnej rodzinie na południu Włoch. Ciężko tutaj nie popaść w śmieszne, wcale nie zabawne, sceny, kiczowate dialogi. A tu proszę, Ozpetek pokazuje, że można. Nawet muzyka świetna, a nie jak często w nowych włoskich filmach- obleśnie kiczowata. Po cichu nazywamy Ninę Zilli włoską Amy Winehouse. Patrzcie, nawet trochę jak ona wygląda. Tylko złota ma na sobie więcej, jak to Włoszka. Dalej- świetne kreacje aktorskie, ojciec od początku do końca doskonały. Serdecznie polecamy ten film! Taki to czas dla mnie dziwnie depresyjny ostatnio, trochę się dzieje- nie tak, jak powinno. I tu film, który tak podnosi na duchu! Który pokazuje, że naprawdę należy walczyć o to, czego pragniemy, nie oglądać się za siebie i na nieprzychylnych nam ludzi. Nie ma czasu, serio. Zostawmy więc to wszystko i jedźmy do Włoch ;)
A ostatnio były u nas Gabory i robiliśmy gniocchi ze szpinakiem i ricottą ;)
Ale coś trzeba robić, nie dawać się- dlatego wczoraj końcu!) wyszliśmy na piwo do knajpy, by się przekonać, że widać ludzi- że nie ma dymu, że jest czym oddychać! Bo odkąd wprowadzili zakaz palenia we wszystkich fajnych miejscach, nie mieliśmy okazji sprawdzić, czy jest miło. W sobotę się uczymy- jezu, ta magisterka już mi się śni.. A w niedzielę łyżwy pewnie, co?
No właśnie- w niedzielę, 19.grudnia, wybieramy się na lodowisko Malta, znowu ;) Gdybyście mieli ochotę spotkać się z nami, to na lód wchodzimy chwilę przed 13 i będziemy się ślizgać nie dłużej, niż godzinę.
No właśnie- w niedzielę, 19.grudnia, wybieramy się na lodowisko Malta, znowu ;) Gdybyście mieli ochotę spotkać się z nami, to na lód wchodzimy chwilę przed 13 i będziemy się ślizgać nie dłużej, niż godzinę.
Wrzucam zdjęcie naszej choinki- prawda, że piękna? No i kupiliśmy przy okazji choinki trochę drugi, węższy, regał na książki. Powoli kończy się miejsce, a stwierdziłam, że jak teraz nie kupimy, to do wakacji już na pewno nie. Za tydzień w Muzie coś genialnego. Cały czwartek wygląda smakowicie. Jeśli ktoś jeszcze nie widzial, to "Mine vaganti" o 21:30, kupcie bilety już dziś przez internet (link), bo jutro może być problem), a my się wybieramy na "Śmietnisko", brazyliski dokument, który na pomidorach ma 100%! Projekcja o 22:30, ale wszystko pasuje, bo 24.12. mamy oboje wolne, więc drzemka po pracy, obiad i do kina! Oboje jesteśmy zdania, że obecnie filmy dokumentalne są na dużo wyższym poziomie, niż reszta, a przynajmniej są dużo ciekawsze, dlatego chętnie dokumenty właśnie oglądamy. A że za 5zł, to już w ogóle, no i było nie było, związane z moją pracą! ;> Jeszcze zobaczymy, czy to kino nie będzie kolidowało z lepieniem uszek...
Wciąż ustalamy menu na sylwestra, może macie jakieś pomysły? Krewetki raczej symbolicznie, bo dużo ich w tym roku zjedliśmy. Calujemy w małże, może kalmary i zobaczymy, co tam jeszcze będzie. Jeśli macie pod ręką jakieś ciekawe przepisy, to piszcie. Myślę też nad jakimiś tartinkami z łososiową i rukolą, hm. Jeśli macie/znacie przepisy na przekąski typu "na raz do dzioba", to też proszę, bo chyba tak zrobimy, a nie na zasadzie jakichś głównych dań. Uwaga, przekąski na zimno i na ciepło chcemy. Bo stwierdziliśmy, że kupimy kilka butelek wina i będziemy jeść, jeść, jeść, jeść. I trochę tańczyć ;)
"Zostawmy więc to wszystko i jedźmy do Włoch ;)".
OdpowiedzUsuńAppunto!! :)