Wychodząc wczoraj z "Jestem miłością", kupiliśmy od razu bilety na "Essential killing" (6.01.-czwartek, 20:45,[nowe] święto, więc będzie pretekst, by ruszyć cztery litery z domu). Jak wiecie, już kilka razy się przymierzaliśmy do tego filmu, może tym razem się uda? Szczególnie, że za 5zł jest ;)
Jestem miłością- absolutnie polecam! 9/10! Bardzo poetycki, nowohoryzontowy (zresztą Gutek go dystrybuuje, więc wszystko jasne), momentami przegięli (scena miłości na łące), ale i tak oceniamy go wysoko. To jest kino, które bardzo lubimy i życzymy sobie więcej w 2011! No i Tilda...wyrosła na moją ulubienicę, jest tak doskonała, że aż boli wszystko, patrząc na nią. Tradycyjnie było trochę ludzi, którzy zapomnieli, w jakim celu udaje się normalny człowiek do miejsca zwanego kinem i rozpraszali uwagę reszty, głupimi śmiechami i parsknięciami- nie dotyczyły one filmu. No i to gadanie.... ale dość, nie narzekam dzisiaj, bo tak mi zostanie na cały rok ;)
A wiecie, jaka jest najfajniejsza wiadomość muzyczna, zapowiadająca 2011 rok? 6. lipca w ramach Festiwalu Malta w Poznaniu wystąpi grupa Portishead! Tylko czekamy na znak, że można kupić bilety i ani minuty nie będziemy zwlekać- Wam radzę to samo. Drugi raz to chyba nie przyjadą, nie są w końcu pierwszej młodości, a niekończące się depresje wokalistki mogły być powodem, dla którego nikomu wcześniej nie udało się ich do nas ściągnąć. Ach, usłyszeć "Glory box" na żywo.... Już za 7 miesięcy. A 2 tygodnie później powinniśmy być we Włoszech ;)
Życzmy sobie, żeby od jutra było bardziej pozytywnie wokół nas ;)
A teraz uciekam- małże, szynka parmeńska i mohjito czekają ;)))))
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz