run-log.com

środa, 19 stycznia 2011

26

Kino Muza ma taką fajną promocję, że w dniu urodzin jubilat wchodzi za darmo na dowolny seans, a dodatkowo dostaje czekoladę ze świeczką w kawiarence kina. I tak mieliśmy iść na "Hadewijch", a złożyło się szczęśliwie, że seans wypadł w moje urodziny. Film trochę rozczarował, ale widzicie, tak jest z Era Nowe Horyzonty, to trudne filmy, nie zawsze trafiające do nas. "Hadewijch" to opowieść o Celine, dziewczynie, która chce oddać się bogu, jak zawsze, gdy w grę wchodzi Jezus, zamachy, islam- jest ciężko. Mnie nie przekonał, ale mam swoje zdanie na ten temat, mianowicie, jesli ktoś wierzy w boga i twierdzi, że jest on dobrem i miłością, a następnie wysadza w powietrze stację metra, zabijając kilkudziesięciu ludzi przy okazji i później twierdzi, że to bóg mu kazał, to coś jest nie tak chyba? Przecież gdyby bóg był dobry, nie kazałby zabijać? Sama w boga nie wierzę, może dzięki temu mam dystans do takich filmów.
Miłym zaskoczeniem natomiast było, że sala była niemal pełna, w niedzielę o 16! Sporo ludzi 50+. Widać, że ENH wciąż
wzbudza emocje i zainteresowanie, słusznie zresztą! A później sympatyczne piwko urodzinowe z Agą Gabor ;)
Wczoraj natomiast widzieliśmy "Zabiłem moją matkę" Xaviera Dolana, jego pierwszy film (pisałam o nim TU).
Debiut, jeszcze lepszy od "Wyśnionych miłości", chociaż Michał zwraca uwagę na lepszą kamerę w późniejszym filmie i ogólnie lepszą produkcję, to ja właśnie debiutowi daję 10/10. Uwaga, to nowy Godard, nie ma w tym ani trochę przesady! Scenariusz do tego niezwykle dojrzałego filmu napisał w wieku 17 lat i tylko ogromny talent pozwolił mu na brak kiczu oraz przesady- bo to film, który łatwo mógł spieprzyć. O trudnych relacjach 16latka ze swoją matką. DOSKONAŁY. Xavier Dolan to geniusz. Trzymam kciuki, by nie zepsuło go towarzystwo, bo jest taki młody, że aż strach (rocznik '87!) i czekam na kolejny film- dopiero w 2012. Na filmwebie ktoś napisał "choćby sfilmował książkę telefoniczną, to pójdę na jego film po tym, co pokazał na dotychczas", podpisuję się pod tym rękami i nogami.
A film widzieliśmy w ramach poniedziałkowej promocji w Apollo, w kolejny poniedziałek "Mammot", na który też się wybieramy- co tydzień jest więcej osób na tych seansach, teraz ponad 30! A wcześniej ok 8-12. Myślę, że wkrótce, pewnie bliżej lata będzie trzeba rezerwować ;) A w ogóle to.. filmowy styczeń, albo raczej kinowy, nie ma co ;) Ale wiecie, jaki pierwszy miesiąc, taki cały rok!
A w czwartek znowu ENH, znowu Muza, tym razem "Mama"- historia matki i jej 200-kilogramowego syna, którzy mieszkają w miniaturowym mieszkanku. Jeszcze byśmy chcieli "Prawdziwą historię" zobaczyć w ramach ENH, ale musimy policzyć, czy wystarczy nam na jedzenie, bo ostatnio dużo kina, hehe ;)!
 
Ps. Fajne książki dostałam na urodziny! Kunderę i Llosę, o! ;)

 
Na zdjęciu mój urodzinowy murzynek i czekolada urodzinowa w Muzie (tez za free!).
 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz