run-log.com

niedziela, 13 lutego 2011

Olszak zdobyty- prawie

Cóż, nie było tak łatwo, jak się spodziewałam.. Ale po kolei. Wczoraj wybraliśmy się do Muzy na "Jak zostać królem"- da mnie 8.10, oscar dla Firtha i dla Rusha. Bawiłam się fantastycznie. Oczywiście można zarzucić, że film typowo pod oscara, ale widziałam gorsze rzeczy z tej półki. A tu kreacje aktorskie nie były bez zarzutu- były doskonałe! Polecam, polecam! 
Po filmie pobiegliśmy do Meskala, gdzie spotkaliśmy się ze znajomymi. Miało być jedno piwo- oficjalnie ze względów oszczędnościowych, ale myśleliśmy również o niedzielnym treningu, nie mogliśmy kolejnej niedzieli przebimbać i wystawiać na próbę nasze organizmy. Po drugim piwie uciekliśmy, ale mam wrażenie, że i tak było za dużo. Wróciliśmy, zjedliśmy tłuściutkie grzanki z patelni- zwyczajowo po imprezie je robimy i zasnęliśmy 1-2. Dzisiaj pobudka, śniadanie, zakupy i bieg. Michał 13 km, a ja wyruszyłam an podbój Olszaku. Nie chciało mi się okrutnie, ale czasem w trakcie treningu okazuje się, że jest fantastycznie, więc nie należy się kierować nastawieniem, tylko systematycznie odbębniać treningi. Już po 2 km było mi słabo, gorąco, miałam mroczki przed oczami i w ogóle źle.  I tak cały bieg. Z lasu wybiegłam na Maltę, gdzie kończyłam bieg, stamtąd mam 8 minut truchtem do domu. Nie byłam pewna, czy dam radę, serio.. Chyba trochę za mało zjadłam od rana, tak myślę, ewidentnie czułam brak cukru w organizmie, a zwykle 20 minut przed biegiem zjadam 1/3 skibki z dżemem.
30% marszu, rozpacz, niemal płacz, że się nie nadaję, ze wszystko bez sensu i do dupy, a okazało się później, że miałam najlepszy z  dotychczasowych czasów. I tu dostałam OPR od Michała. Najlepszy czas- to była właśnie przyczyna moich niedomagań. Bo widzicie. Ja za szybko biegam ;) Staram się, szczególnie w pierwszym kwadransie treningu jest to bardzo istotne (idealny bieg to taki, którego druga połowa jest szybsza), ale wolniej się nie da... Michał twierdzi, że się da. Biegłam dzisiaj (mimo marszu!) 8 minut/1 kilometr. Dziewczyny na moim poziomie treningów biegają 9-10 min/1km. Mam wrażenie, że jeśli pobiegnę wolniej, to się zatrzymam. Ale dobra, będę próbować. Nie wiem jeszcze, czy zacznę we wtorek plan na półmaraton,. który wklejałam tu ostatnio. Nie wiem, czy to nie za wcześnie. Dzisiaj dowiedziałam się o mięśniach, o których istnieniu nie miałam pojęcia ;D Właściwie nie boli mnie nic, ale czuję, że mam nogi. No i prawa noga dokuczała, ale dużo mniej, więc chyba zaczęła rozumieć, że teraz będziemy biegać, biegać, biegać.
We wtorek zrobię normalny trening, 3,3km i po nim zdecyduję o kolejnych- czy już plan, czy czekamy jeszcze tydzień. Śledzić moje postępy można na runlogu.
Po treningu zjedliśmy coś, poszliśmy spać, a później zrobiliśmy pyszną pizzę z przepisu Agnieszki (najlepsze ciasto ever!), wegetujemy dzisiaj trochę. No gdyby nie biegi ;)

House, książka i spać!


ps. Michał biegł dzisiaj 13 km w tempie 5,5minuty na 1 kilometr..... bez komentarza....




7 tygodni do półmaratonu.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz