run-log.com

sobota, 9 kwietnia 2011

Le vacanze, le vacanze!

 Czas trochę o wakacjach napisać, bo zarezerwowane od wielu tygodni, a nie mam kiedy Wam napisać, tak zaprzątało mi głowę bieganie.

Wakacje ustalone- oczywiście Włochy, nieoczekiwanie: rejon Rzymu (Marche, blisko L'Aquilli, gdzie było pamiętne trzęsienie ziemi w 2008r.), nieoczekiwanie domek, nieoczekiwanie z moimi rodzicami ;) Sami zaproponowali, bo od lat szukają pary do apartamentu i w ogóle podróży. Więc po kilku latach przerwy, jeśli chodzi o wyjazdy z rodzicami i rok po wyprowadzce z domu, wracamy do korzeni ;) Cieszymy się wszyscy, bo bardzo tanio wtedy wychodzi ten apartament, do tego będzie lodówka, więc można wziąć coś z PL, koszt dojazdu to pikuś, gdy się rozkłada na 2 pary w tym wypadku. Bosko! A domek ma 2 kondygnacje, 2 łazienki, więc my na górze, rodzice na dole, nikt nikomu nie przeszkadza! Przynajmniej będzie para do gry w memory i scrabble ;) No i można wziąć duuużo książek ;) Powiem tak: jestem szczęśliwa, że mam takich rodziców, z którymi można coś takiego zorganizować, są po prostu normalni, no i podobnie jak my, kochają Włochy ;) Jedziemy późno, bo pod koniec sierpnia, więc jest dużo czasu, by uzbierać kasę. No i będzie jak w zeszłym roku- Wy wszyscy wrócicie, zapomnicie o urlopie, zejdzie Wam opalenizna, a my będziemy Wam machać chusteczkami na pożegnanie ;)
Zdecydowaliśmy się zostać w Rzymie na noc (rodzice wrócą sami)- ja byłam tam już 2 razy (za każdym razem tydzień), dla Michała to będzie pierwsza wizyta w Wiecznym Mieście i stwierdziliśmy, że dwa razy nie będziemy jeździć, bo się to nie opłaca, a 1 dzień to trochę mało. Tydzień i 2 tygodnie to też mało. Kocham Rzym i nie wiem, czy życia by wystarczyło, aby poznać go tak, jakbym chciała. W związku z tą wyprawą, szukamy noclegu w tym pięknym mieście- chcemy, oczywiście, skorzystać kolejny raz z Hospitality Club, ale może macie tam kogoś zaufanego? Nie zamierzamy za ten nocleg płacić, sami rozumiecie ;) Reszta jest wciąż planowana, jeśli chodzi o zwiedzanie, więc jak coś ustalimy na pewno (nasze szlaki różnią się od rodziców, więc na miejscu będziemy się rozdzielać;)), dam znać.

 Josif Brodski (kolejny, obok Muratowa i Tarkowskiego, rosyjski italofil) "Lubię nie tyle podróż, co przybyć gdzieś i tam osiąść. A tak zwyczajnie miotać się z miejsca na miejsce, łypiąc na bok- nie, tego nie lubię. [...] Dajmy na to we Włoszech, gdziekolwiek się znajdę, staram się żyć, pomieszkać. A nie paradować tam jak turysta". Coś w tym jest- lubię mieć bazę, poczuć klimat danego miejsca, poznać się trochę z ludźmi, którzy tam mieszkają. Dlatego zawsze byłam przeciwna objazdówkom, mimo próśb i licznych namów moich znajomych. Dla mnie to bez sensu: zaliczać szybko dane miejsca, bez żadnych dyskusji z mieszkańcami. Takie 1-nocne romanse nigdy mnie nie interesowały. Naprawdę wolę zobaczyć mniej, ale dokładnie i wyczuć specyfikę miejsca, w którym jestem. Cieszę się, że znam trochę Rzym, ale jakbym jechała pierwszy raz, to chyba bym zarezerwowała od razu tydzień tam na miejscu.

Kulinarnie.... chciałabym pierwszy raz spróbować flaków...z anchois, w Rzymie ;> a obecnie- dzisiaj mamy zapiekankę z kaszę jaglanej z twarogiem. Ciekawe, co wyjdzie-, no i mam nadzieję, ze skutecznie pozbyłam się goryczki...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz