run-log.com

piątek, 23 września 2011

Roma 2011


Na stacji, do której dotarł nasz autobus ok 11(San Benedetto del Tronto- Roma, Stazione Tiburtina, niecałe 3h, bilet w jedną stronę: 17 euro, jeśli kupię od razu powrotny: 27,50 euro), czekał na nas Alessandro, czyli nasze znalezisko z Hospitality Club. Przyjechał skuterem tylko po to, by powiedzieć nam, jak się poruszać po mieście, co jego zdaniem powinniśmy zobaczyć oraz żeby wziąć nasze bagaże do domu, jak to określił w rozmowie telefonicznej dzień wcześniej. Uprzedzałam, że jedynie może od nas wziąć plecak z jakąś marną kosmetyczką i prezentem dla siebie- więcej, poza aparatem, pieniędzmi, dokumentami, kanapkami, kremem z filtrem, wodą, mapą i przewodnikiem, które to rzeczy musieliśmy mieć przy sobie, nie mieliśmy. Chyba, że jako bagaż liczyć koszulkę na kolejny dzień, bieliznę i coś do spania. Ile można spakować na 1 noc? ;> Ucieszył się, że mamy mapę (a można przyjechać do obcego miasta bez mapy? Takich rozmiarów jak Rzym? Szczególnie, że to było zaplanowane? Z dziwnymi ludźmi miał do czynienia wcześniej, hehe), natychmiast ją rozłożył na ziemi i przedstawił swój plan naszego zwiedzania na 2 dni! Podał jeszcze raz swój adres, podpowiedział, którym autobusem ruszyć i w jakim kierunku, wstępnie ustaliliśmy spotkanie w jego domu ok 20-21. Alessandro natychmiast pozbawił nas złudzeń, co do naszego planu zwiedzenia jego miasta. 2 dni to nie jest za mało, to NIC.
Jak już wspominałam, byłam w Rzymie 2 razy, ale 10 i 12 lat temu, więc byłam dzieckiem- choć już wtedy oczarowanym Wiecznym Miastem. W tym roku tylko utwierdziłam się w przekonaniu, że kocham Rzym. To były tylko 2 dni- ale tam zawsze będzie za krótko, za mało, zawsze będzie niedosyt. Życia nie wystarczy, by poznać to miasto, jakby się chciało, a za każdym razem hipnotyzuje swoim ogromem, hałasem, ukrytymi uliczkami tuż za wielkim placem. No i Rzym to górki- wszak jest położony na 7 wzgórzach. Schodzę z góry, by znowu wspinać się po schodach w poszukiwaniu kolejnego placu, miejsca, fontanny.
Wiedzieliśmy, że 2 dni to dramatycznie mało, więc postanowiliśmy zrobić passegiattę po Rzymie, by poczuć choć trochę atmosferę, posłuchać Rzymian w metrze, autobusach, przy kawie. Ważne miejsca zostawiliśmy na kolejne spotkanie- to było dość istotne, ponieważ Michał był tam pierwszy raz i bardziej zależało nam właśnie na tym, by zrobić wstęp. Dlatego weszliśmy do Bazyliki św. Piotra (a raczej Michał, a ja pilnowałam Gwardii Szwajcarskiej), ale Muzea Watykańskie odpuściliśmy, tak samo Galleria Borghese, czego później w sumie żałowaliśmy, ale to by były min.3h. Następnym razem. Chodziliśmy, co kilka godzin dzwonił Alessandro, by zapytać, gdzie jesteśmy i jak się czujemy. Spotkaliśmy się u niego w mieszkaniu ok 21- my się doprowadzaliśmy do porządku, biorąc prysznic, przebierając się, a on przygotowywał dla nas kolację. Tagiatelle z małymi pomidorkami i parmezanem. Pyszne wino do tego. Zjedliśmy, wciąż rozmawiając o życiu, hospitality club i Polsce (bo był żonaty z Polką!) i pomyśleliśmy, że to dobry moment na wręczenie żubrówki. Nie wiedzieliśmy, że był z Polką, więc to oczywiste, że zna tę wódkę, ale okazało się, że bardzo dawno jej nie pił, a lubi, więc był szczęśliwy. Posiedzieliśmy, pogadaliśmy, a później Ale zaproponował rundkę autem po Rzymie (była północ)- mówiliśmy, że nie chcemy spać do południa następnego dnia, a juz byliśmy po całym dniu zwiedzania (od 6 na nogach), więc jeśli to ma być około pół godzinki, jak nas zapewniał, to ok. Wróciliśmy o 3:30. ;) Ale jakie rzeczy nam pokazał... ile poopowiadał, choćby na Forum Romanum, aj! I oczywiście Zatybrze- ok 2 w nocy spacer to niezapomniany, choć tak jak wszyscy mówią: to miejsce niekończącej się imprezy. W międzyczasie powiedział, że drzwi są na zatrzask, więc wyjdziemy, kiedy będziemy chcieli, choć i tak nas obudzi ok 9-10, bo chciałby się z nami pożegnać.
Wyszliśmy ok 11:30, robiąc zakupy w pobliskim Carrefourze- w końcu zjedliśmy śniadanie! (Mimo zachęt Alessandro, nie chcieliśmy nadwyrężać jego i tak wątłych zapasów w lodówce. W pośpiechu napisałam tylko list z podziękowaniem i zostawiłam kilka polskich raczków, które znalazłam na dnie torby).
Następnie kupiliśmy bilet całodniowy na metro, autobusy za 4 euro i ruszyliśmy. Wiedzieliśmy, że ten dzień będzie bardziej stracony, niż poprzedni- byliśmy zmęczeni tysiącem wrażeń dnia
poprzedniego i nocy, do tego nieznośny upał, naprawdę nieznośny-więc zupełnie na luzie trzymaliśmy się mapy i kilku punktów wokół Koloseum, Piazza Spagna itd. Spacerowaliśmy, szukaliśmy wilczycy dla rodziny, jedliśmy lody i pizzę al taglio. I obserwowaliśmy ludzi- celowo pojechaliśmy w ciągu tygodnia, by tłumy turystów w weekend nam nie zepsuły poznawania miasta. Tłumy były i tak, chociaż nie takie, jak można było się spodziewać- koniec sierpnia, środek tygodnia; Rzym był, moim zdaniem, nienormalnie wyludniony. Michała tradycyjnie odpychały wycieczki i ludzie, którzy zatrzymują się przy każdym stoisku z parasolkami lub przy pseudoartystach, którzy "malują" sprayem miniaturki Koloseum za 15 euro. Ech. Wrócimy tam, to oczywiste, ale w kwietniu- maju lub wrześniu- październiku. Na minimum 4 dni. Alessandro powiedział, że możemy u niego nocować kiedy chcemy i jak długo chcemy ;>
Rzym jest piękny, polecamy. Więcej zdjęć wkrótce, prosimy o cierpliwość ;)




Parola del giorno: cittá eterna- wieczne miasto

Mi piace camminare per la cittá eterna durante la notte


6 komentarzy:

  1. Echh, Rzym...
    Ale jakby co, jeśli już tam będę, a Wy przyjedziecie znów, obiecuję obwieźć Was po Castelli Romani. Wino, truskawki, chleb z "mojego" Genzano - musicie to zobaczyć i poczuć. Xoxo.

    OdpowiedzUsuń
  2. i jeszcze na dobry dzień :) http://www.youtube.com/watch?v=uLoSG6QulJI&feature=related

    OdpowiedzUsuń
  3. Zawsze niedosyt, zawsze biegiem, zawsze obietnica powrotu..ale jednocześnie wiele wspomnień i zdjęć. Zapamiętane zapachy. My też zawsze staramy się usiąść w takiej mniej oficjalnej kafejce i poczuć miasto! Czekam z niecierpliwością, jednak. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. mieszkałam tam miesiąc, a po powrocie do Poznania płakałam przez dwa miesiące. zakochana w Roma na zabój.

    OdpowiedzUsuń
  5. och, jakie emocje, dziewczyny! A ja tak kocham Rzym, że nie wiedziałam, jak mam Wam wszystko opisać, by nie zostało odebrane jako kiczowate wspomnienia gimnazjalistki i dlatego troche "sucho".
    Ale fajnie, że piszecie, jak tęsknicie za Rzymem.. ;>

    OdpowiedzUsuń
  6. będę Tam po raz drugi już w niedzielę
    szczęśliwa.............

    OdpowiedzUsuń