run-log.com

poniedziałek, 5 grudnia 2011

Il vento

W zeszłym tygodniu dowiedziałam się, że należę do mniejszości, jeśli chodzi o kwestię cierpienia, do którego przyczynia się wiatr. Jak to- możecie spać, gdy wieje, tak jak wiało w miniony i poprzedni weekend? Nie macie problemów żołądkowych? Niemożliwe. Nie słyszycie tego wycia? Uderzeń w Wasze okno? Najpierw słyszę, jak się rozpędza i ciszej wyje, następnie z impetem wali w okno, by o sobie przypomnieć. Nie można spać, gdy tak wieje, po prostu nie można.
Żołądek. Zawsze łapię się na tym samym- rzadko mam jakieś problemy z niestrawnością, więc kiedy już czuję się dziwnie, zawsze jestem zaskoczona i zastanawiam się, co takiego mogłam zjeść. Nic innego, niż zwykle. To po prostu wiatr. I nie czytajcie tej notki z kpiącym uśmiechem, błagam.
Ania (dyskusja odbyła się na włoskim) zapytała, czy podczas deszczu też mam problemy ze snem, odpowiedziałam, że absolutnie, wtedy śpię jak dziecko. To oczywiste dla mnie, ponieważ jestem na zwolnionych obrotach, gdy jest niskie ciśnienie (Michał ma odwrotnie, o dziwo), kładę się wtedy na siestę od razu po pracy.
Jest coś, czego można nie lubić bardziej od pronomi diretti i indiretti? Tak, pronomi combinati, czyli połączenie dwóch pierwszych. Wiem, w Polsce sami tak przecież mówimy, ale jest to dość skomplikowane, jeśli nie używamy ich w ojczystym języku. Mam jednak mocne postanowienie je opanować w najbliższym czasie, bo męczy to, serio. Od dawna powinniśmy je znać na tyle, by swobodnie się nimi posługiwać.
Przy okazji: Ania wysłała nam ciekawy link, ułatwiający naukę, nie tylko włoskiego. Fiszki. (dałam link do włoskich). Jest możliwość tworzenia własnych kombinacji, przyjemności! Ja swoje mam zawsze przy sobie, taki nawyk wyrobiłam sobie już kiedyś, ale nie myślcie sobie, że zaglądam codziennie.

A teraz o tym, jak ja się unoszę... Wczoraj pojawił się wpis na jednym z moich absolutnie ulubionych blogów Il Molino... Poczułam się tak wyróżniona, że aż się się zawstydziłam. Marianna mnie oczywiście przecenia, ale nie mówcie jej tego jeszcze... ;) Jej blog czyta naprawdę mnóstwo osób. Mój też nie mało, ale bez porównania z jej, rzecz jasna. I teraz uważajcie, zdradzę coś. Dziennie średnio jest 30-50 wejść u mnie, a po wpisie w Il Molino dziś (wczoraj, mam na myśli poniedziałek) gościłam Was u siebie 154 razy. Doceniam, naprawdę- szkoda, że akurat nic włoskiego nie było ;) Ale wpis Marianny to też był dopiero początek.

Dzisiaj miałam bardzo interesującą rozmowę z człowiekiem, który mi pomaga w pewnej sprawie. Nie chcę na razie za dużo mówić. Powiem, jak będzie czas, a póki co przydadzą się Wasze kciuki. Bo wciąż szukam pracy. No właśnie... Już zaczęłam się zastanawiać, o co chodzi, co ze mną nie tak, gdy w końcu zadzwonił telefon. W zeszłym tygodniu to było, ale pan chciał mnie zatrudnić od razu, więc podziękowałam- umowę mam do końca roku, a okres wypowiedzenia trwa 2 tygodnie. Kilka dni znowu ciszy, aż dzisiaj... Wracając od tego tajemniczego człowieka (przynosi szczęście?), odebrałam zaproszenie na rozmowę ws pracy. Jutro o 17:30. A dwa kwadranse później znowu usłyszałam mój telefon- w czwartek o 18:30 kolejna rozmowa. Kurczę, chyba ruszyło! Wciąż szukam, szukam, jak mój kot na zdjęciu (poluje). Czy upolowałam, okaże się wkrótce.

A do tego, dzisiaj z samego rana opublikowano mój kolejny tekst, tym razem o focacci, zapraszam. To też ważna współpraca dla mnie, sam portal oliwa z oliwek serdecznie polecam, nie tylko dla świetnie zorientowanych we włoskich aktualnościach.
 
Posłuchajcie, jaką perełkę Michał znalazł, nazywają go włoskim Możdżerem. Stefano Bollani. Zwróćcie uwagę, w jakim miejscu we Florencji (bo to widać od razu) gra...
I jeszcze... Włosi płaczą, wiecie? Czy dzięki temu kraj nie zbankrutuje? Czy dzięki Montiemu będę mogła tam kiedyś zamieszkać?

 

Parola del giorno: paonazzo- purpurowy, przykład:

Marco è venuto di corsa all’appuntamento ed era tutto paonazzo in volto!




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz