run-log.com

środa, 1 lutego 2012

La speranza é l'ultima a morire

Nie będę ukrywała, jak było. Straszny dół. Dlatego nie pisałam.

W niedzielę poświęciłam na tę niby-prezentację 2h, naprawdę się przygotowałam. Chodzi o firmę Naturfarm (teraz już mogę to napisać). Tym razem rozmawiałam z szefem, nie było mniej przyjemnie, było strasznie. Nie przywitał się, zaczął bez pozwolenia przeglądać moje rzeczy, następnie pytał o to, co było w CV, wciąż mi przerywając tekstami typu "Ta historia mnie nie interesuje", "To nie podstawówka", "Nie przygotowała się pani" - tu nie wytrzymałam (Zaczął mnie wypytywać o rodzaje stetoskopów. Nie firmy, które znałam, ale rodzaje!) i zapytałam, czy to egzamin, bo miałam przygotować porównanie 10 produktów Naturfarm z produktami konkurencji. Gdyby dali mi jakieś materiały, wiedziałabym, że mam się tego nauczyć, ale miałam znaleźć wszystko sama, wybrać sama 10 produktów. Pełna dowolność, dzięki którego miałam wykazać samodzielność, a tak przynajmniej myślałam. Dupek. Oczywiście powiedziałam, że absolutnie nie chcę podejść drugi raz do tego zadania, bo za nic nie zgodziłabym się na pracę w takiej atmosferze. Był tak chamski, że nie podałam mu ręki na koniec. Sam jej nie wyciągnął. Chyba pierwszy raz spotkałam się z tak wrogim nastawieniem. Od początku. Masakra. Wychodząc miałam chęć kopnąć jego pieprzonego Lexusa.
Z tego wszystkiego się poryczałam, jak wróciłam do domu, do Michała. Z bezsilności i niczym nieuzasadnionej złości, którą ten facet skierował w moją stronę. 

Byłam tak załamana i zniechęcona do wszystkiego, że mało brakowało, żebym odwołała wtorkową rozmowę w Start People (też już mogę pisać). No ale pojechałam. Okazało się, rzecz jasna, że to spotkanie w firmie rekrutującej, co wiedziałam, ale myślałam, że jednak u nich mam pracować. Pani zdradziła tylko, że ich klient poszukuje kogoś do biura obsługi klienta (sprzedają rolety, przyjmowanie zleceń, przekazywanie ich dalej, kilka rozmów dziennie w języku angielskim itd), praca od pon-pt, umowa o pracę, młody zgrany, otwarty zespół. Tylko tyle wiedziałam. Pani Sylwia, przeprowadzającą ze mną pierwszą rozmowę, trzymała mnie 1,5h! W tym był 20-minutowy test na znajomość Excela (poziom średnio zaawansowany) oraz test z angielskiego (40-minutowy), do tego krótka rozmowa po angielsku. Excel bardzo średnio, więc po nim juz właściwie wychodziłam, gdy pani Sylwia zapytała, dlaczego jestem taka przygnębiona. Powiedziałam, że szukam pracy już od 1,5 miesiąca (poprawiła, że to "DOPIERO"), opowiedziałam o wcześniejszej rozmowie i że w ogóle myślałam, że będzie łatwiej. Nie liczyłam na nic, naprawdę. Pocieszyła, wysłuchała. Miła ta pani. A dzisiaj zadzwoniła, że rozmawiała z klientką i przekonała ją, żeby ze mną porozmawiała. Mam rozmowę ws pracy już na miejscu, w firmie, w środę w południe! Nawet nie wiecie, jak mnie to podniosło. Chyba jej wyślę czekoladę, jak już dostanę pracę! Prawie od razu przebrałam się i mimo 10 stopni mrozu przebiegłam 5km w lesie. Pierwszy raz od dawna bez bólu piszczeli. Czyżby było to spowodowane również stresem?

No właśnie. Michał doczytał gdzieś, że ludzie, którzy mają słaby przepływ krwi w nogach i noszą specjalne uciskowe pończochy (jak ja), przez to mają słabiej dokrwione kończyny dolne, więc dłużej się rozgrzewają. Dlatego ból mijał zawsze po 4 kilometrze. A moje pończochy są zawsze na rok i w okolicach listopada minął rok, trochę zwlekałam z zamówieniem nowych (300zł), a potem się okazało, że trzeba wyjątkowo czekać 4 tygodnie. Mają być w tym tygodniu. Jestem dobrej myśli. Trafiam też na złych ludzi, ale od razu ich eliminuję ze swojego życia (patrz: poniedziałek) i chwilę później poznaję kogoś, kto daje nadzieję. A w ogóle to pani Sylwia biega i mówiła, że spotkamy się na półmaratonie i maratonie ;)
Tymczasem wciąż wysyłam CV, wciąż czekam na telefony ;)
 
Idę do Michała, na film.


Parola del giorno: sperare in - mieć nadzieję na, przykład:

Cerco un nuovo lavoro da sei mesi e non sono ottimista.  Spero in una risposta…ma non c’è ancora nulla di nuovo all’orrizonte!  Odio il mio lavoro e vorrei tanto cambiare!



4 komentarze:

  1. Co za cham obrzydliwy! Ale wiesz, dobrze że trafiłaś na niego już na samym początku, pomyśl co by było, gdyby Cię tam zatrudnili i dopiero potem objawiłby się taki szef.
    Mówi się, że co cię nie zabije to cię wzmocni.
    Takie paskudne doświadczenia pomagają docenić życzliwość innych. Będzie dobrze, zobaczysz. Półtora miesiąca to naprawdę nie jest jakoś ekstremalnie długo. Trzymaj się, uściski ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. mua! dziękuję. już mi lepiej, bo ścięłam włosy ;))

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie martw się, to jakiś zakompleksiony facet z tobą rozmawiał.Jesteś świetną dziewczyną i jestem przekonana, że znajdziesz dla siebie pracę.Trzymam kciuki!
    Imponujesz mi systematycznością w rozwijaniu języka włoskiego.Lubię czytać twoje Parola del giorno:-)Kiedyś też chciałam biegać, ale się zniechęciłam, bo mi kolano spuchło, więc wybrałam rower.Pozdrawiam. Bożena

    OdpowiedzUsuń