run-log.com

piątek, 10 lutego 2012

Najlepsza pizza w Poznaniu - Bar a Boo!

Jestem, żyję i mam się dużo lepiej, niż po poprzedniej rozmowie ;)
Było bardzo sympatycznie w firmie D. (tej od rolet) i mam nadzieję na dalsze spotkania ;) Wydaje mi się, że wywarłam dobre wrażenie, dobrze nam się rozmawiało (Z prezesem i kierowniczką). Wierzę, że oni odnieśli podobne wrażenia i zadzwonią, ale na to muszę poczekać. Nawet 2-3 tygodnie... Nie pozostaje mi nic innego, jak w dalszym ciągu wysyłać kolejne oferty, a w międzyczasie czekać. Trzymajcie kciuki.

Zalegam z opowieściami o jedzeniu! Najpierw o Bar a Boo na Taczaka 11. Nowa (od kilku tyg.) pizzeria. Poszłam tam po raz pierwszy z dziewczynami z grupy włoskiej po teście (zaliczyłam, ale na połowę, jak pisałam. Liczę na poprawę następnym razem). Na ten pomysł wpadła nasza niezawodna nauczycielka, która odkryła miejsce kilka dni wcześniej. Nie przesadzam: zjecie tam najlepszą pizzę w Poznaniu! Ciasto idealnie cienkie, ale się nie rozwala, dodatki takie, jak powinny być, mamy do wyboru 10 rodzajów pizzy, więc nie znajdziecie tam takich kwiatków jak pizza kebab itp. Ale najważniejsze: mają piec opalany drewnem! Menu nikt nie przynosi, tylko wisi przy piecu na wielkiej tablicy. Ceny nie są rozsądne, są niskie (Margharita za 9,90zł!), no i żadnych rozmiarów pizzy (mała, duża, rodzinna), tylko jedyny, słuszny. Nie polewają jej olejem, więc każdy ze spokojem zje całą - zawsze mam w Polsce wrażenie, że pizza jest tłusta... Ktoś stwierdził, że margharita trochę za sucha, ale ja nie mam do czego się przyczepić. No poza kilkoma błędami (literówkami) w menu... Ale już dobrze, dobrze. Nie narzekajmy, bo są cudowni. Obsługa cudowna, piwo tanie (Carlsberg z kija 0,5l za 6zł, ale jeśli będzie z kilkoma osobami, bardziej opłaca się DZBAN PIWA za 15zł, który ma pojemność 1,5l). Jeśli utrzymają ceny i jakość, to będzie pięknie! Chciałabym poznać właścicielkę, bo jest tam kilka włoskich detali, które zna i wdraża w życie tylko ten, kto we Włoszech był i rozumie klimat wokół włoskiego jedzenia ;) Ale jednocześnie... sorry, nazwa totalnie nietrafiona, nie zostaje w pamięci. To jedyny zarzut. A teraz biegnijcie tam na pizzę!

Dwa dni później z Michałem świętowaliśmy nasze pięciolecie, wybraliśmy się z tej okazji do Estelli. Na przystawkę wzięliśmy małe carpaccio, żeby w końcu je spróbować. Oczywiście uwielbiam, nie mogło być inaczej... Michał zdecydował się na lasagnę, która okazała się niezwykle delikatna i niepozorna, bo bardzo syta. Ale wszystko tak idealnie zgrane, jeśli chodzi o smak, że... aj, nigdy takiej nie zrobię, to niemożliwe.
Ja zdecydowałam się na Conchiglioni Scampi, czyli duże muszle makaronowe z krewetkami w sosie pomidorowym. Bardzo dobre, oczywiście, ale pierwszy raz jadłam te muszle i zbyt wygodne nie są, tzn za małe, by kroić nożem, a za duże, by w całości włożyć do ust, zachowując się przy tym jak człowiek. I chianti do tego. Na deser już miejsca nie było, mimo szczerych chęci. W Estelli karmią cudownie i do syta.

Kilka dni później do Poznania przyjechała Agata z Warszawy, z naszych studiów. Zaproponowałam wszystkim jako miejsce spotkania Bar a Boo. Było znowu smacznie i sympatycznie. Tak się zasiedzieliśmy, że drugi raz zamówiliśmy pizzę ;) Pstryknęłam zdjęcie kawałka pizzy Agaty i pana z obsługi z kucharzem ;) W tamtym tygodniu bardzo się najadłam, to prawda...




Parola del giorno: pernottare - spędzić noc, przykład:

Mia moglie non vuole pernottare in questo albergo!  Crede che sia un posto orribile e sporco, ma che cosa possiamo mai trovare adesso a mezzanotte!?!  Che palle!



1 komentarz:

  1. Przymierzam się do pizzy stąd ten koment, bo szukałam nazwy i musiałam przeszukać twojego bloga! A co do Estelli to też wybraliśmy tę miejsc. na naszą rocznicę - ale to było dawno bo 5lat temu (nasza 1).

    OdpowiedzUsuń