run-log.com

niedziela, 12 lutego 2012

Tata mors

Dziś o bieganiu ;)

W poniedziałek przebiegłam 2 km w ramach rozgrzewki, a potem przeplatając z marszem 3 km. Bez bólu piszczeli, ale trudno się oddychało z uwagi na temperaturę (-15). Wróciłam różowiutka ;) Ale i szczęśliwa, bo bez bólu.
W czwartek zwiększyłam nieznacznie kilometraż (2 km rozgrzewki 4,2 km), ale też trochę z marszem. Tym razem z powodu obfitych opadów śniegu, który trochę zaskoczył, bo już byłam pewna, że nie spadnie ;) Biegłam około południa, w lesie, w większości miejsc byłam tam pierwsza tego dnia, więc zanurzałam się w 10-15 centymetrowej pokrywie. Nie był ubity, więc naprawdę nie było łatwo, a dwa podbiegi 40-metrowe okazały się wyzwaniem przy takiej aurze. Ale biegam teraz bez zegarka (na pewno do końca lutego, co dalej - zobaczymy). Wszak zimą nie biegamy na czas, a ćwiczymy siłę biegową na śniegu ;) Poza tym wciąż mam ok 30% marszu podczas treningów, więc nie chcę się niszczyć słabymi czasami. Chcę wystartować z poziomu 6:40 min na kilometr ;)
W niedzielę, czyli dziś, przypadł (albo powinien przypaść) tzw długi bieg, co zimą oznacza tak naprawdę minimum godzinę treningu, a powinno być dłużej, ale nie chcę przesadzać. Poza tym nie czułam się dzisiaj dobrze i ostatecznie wyszło 5km, z czego ok 35% marszu, bo znowu bolały mnie piszczele. Jeśli jutro będzie ok (czuję teraz lekki dyskomfort w okolicy kości piszczelowych), to odrobię ten długi trening i rzucę się na 8 kilometrów, a jeśli nie, to normalnym trybem będę biegała w przyszłym tygodniu, czyli od wtorku. Nic mnie nie goni, do maratonu w Poznaniu zostało 8 miesięcy, a plan pod ten start chcę rozpocząć w marcu. Ze spokojem. Tymczasem cieszę się tym, co jest, bo za chwilę będzie +2 stopnie i obleśna plucha. Teraz nie tylko można normalnie oddychać, ale i biegać. Czasem trzeba uważać, by się nie przewrócić, ale wszystko lepsze od wiatru i deszczu... Naprawdę jest ciepło. Przy -10 zakładam koszulkę z krótkim rękawem i bluzę. Jak wieje, dokładam wiatrówkę. Naszyję buffka, którą podciągam na policzki, ściągając ją z nich po 10 minutach, na głowę czapka. W rękawiczkach wybiegam, ale około 2.kilometra je zdejmuję, bo jest mi gorąco (robię tak tylko do -10). Spodnie do biegania na mróz. I tyle. I jest naprawdę ciepło! Wiem, że 2 lata temu nigdy bym w to nie uwierzyła... Och, uwierzcie, najważniejsze to się przełamać, jeśli chodzi o wyjście z domu. A dalej to już jak z płatka.

Z ciekawostek: mój ojciec został dzisiaj morsem, w Kiekrzu. Szaleństwo. Temperatura powietrza -12 stopni. Zdjęcia załączam. Tata jest szczęśliwy, nie widzi nic dziwnego i zaskakującego w tym, co dzisiaj uczynił i już się z klubem morsów umówił na kolejną niedzielę.




Parola del giorno: l'ala (plurale: le ali) - skrzydło, przykład:

La mia parte preferita del pollo è l’ala. La mangio sempre per prima, mi piace molto perché è molto croccante.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz