W międzyczasie zadzwonili z GS z zaproszeniem na rozmowę (CV wysłałam na początku lutego!). Godzinę później z E., że mam przyjść w środę na szkolenie... W GS byłam kilka godzin wcześniej (nie chciałam odwoływać). Rany... To część wielkiego francuskiego koncernu, dyrektor fantastyczny, pracownicy wydawali się niezwykle mili. Pan dostał 1300 aplikacji, ja byłam ostatnią osobą, z którą rozmawiał. Miał dzwonić dzisiaj. Miało być cudownie - tam naprawdę było świetnie! No ale mnie nie chcieli. Znowu. ;(
Ale nie załamuję się, bo na razie mam pracę. Strasznie mało płacą, oczywiście umowa zlecenie. Wiedzą, że raczej nie będę długo, chyba, że zaproponują inną umowę. Byłam 2 dni na szkoleniu w tym tygodniu (dlatego nie pisałam do Was), są bardzo zadowoleni, zaczynam w środę.
Właściwie pod względem atmosfery, ludzi itd nie mogę złego słowa powiedzieć. Mam bardzo przyjemną koordynatorkę w pokoju, który dzielę chyba z 6 osobami. Jestem wśród nich najstarsza, jak mi się wydaje. Wykonujemy typową papierkową robotę. Nie ma do zrobienia nic na wczoraj, nie ma dużego stresu, ale jakiś lajcik też nie. Zawsze jest dużo pracy. Na przerwy wyganiają co 2-2,5h (na kwadrans), jeśli ktoś musi zostać dłużej, nie robi tego za darmo. Ludzie świetni, naprawdę. Młodzi, otwarci, bezkonfliktowi, nie ma żadnych spięć ;)
Mam pracę, czuję niewiarygodną ulgę, ale rozglądam się dalej. Mój pracodawca to wie. Zresztą... nikt mnie nie będzie pamiętał kilka tygodni po odejściu, ponieważ zatrudniają 30-40 osób miesięcznie, to widzicie jak to wygląda... No ale mam! Nie ta wymarzona jeszcze, ale zawsze to coś, jest rytm, normalne godziny (pon-pt 9-17, potem mogę zmienić 8-16), jest blisko (ok. 6km), więc będę jeździć rowerkiem. Cieszę się, że jest cokolwiek, że coś będę robiła. I że jest to biuro.
Wprowadzono mnie w błąd na początku, ponieważ dostałam informację, że praca będzie zmianowa - z tego powodu zrezygnowałam z włoskiego w Dante... Jest mi bardzo przykro, ale teraz już nie będę tego odkręcać. Szukam nativa jakiegoś, albo nauczyciela (ale Ani chyba nikt nie przebije...) na 2-3 lekcje w miesiącu u mnie lub u nauczyciela. Może kogoś polecacie?
W międzyczasie stwierdziłam też, że nie ma sensu, żebym startowała w Maniackiej Dziesiątce, chociaż jestem na liście startowej... Napisałam więc do Artura Kujawińskiego, organizatora biegu, że skoro nie biegnę, to może się na coś przydam i jestem zainteresowana wolontariatem podczas imprezy. Dzisiaj było spotkanie (zaskoczyła mnie niska frekwencja, tylko 20 osób się zgłosiło, a stawiło się na zebraniu ok. 12), jutro, drodzy biegacze, gdy na mecie dostaniecie medal, Majka wręczy Wam butelkę wody ;)
Michał i tata biegną, oczywiście (tata chyba na 50 minut, Michał 46), wcale się nie cieszą z pogody, jaką zapowiadają, bo będzie najzwyczajniej w świecie za gorąco. No ale nic, przynajmniej ja nie zmarznę.
Pojeździłam dzisiaj rowerkiem. Siodełko mam nadzwyczaj twarde, tej wiosny naprawdę kupię nakładkę żelową... Albo zmienię siodełko. Tylko musi być białe, bo takie pasuje do roweru ;) W każdym razie już ledwo siedzę, a przejechałam dzisiaj tylko 10 km. Idę się wymoczyć, żeby jutro dojechać na Maniacką jakoś ;>
Piękny weekend się zapowiada, wykorzystajcie go dobrze, odkurzcie rowery! Jak mi mięśnie pozwolą, jutro lub w niedzielę rozpocznę sezon na rolkach. Biegać jeszcze nie mogę - boję się tak drastycznie podnosić ciśnienie, ze względu na zębodół; nawet kawę zminimalizowałam do 1 i to słabej.
Miłego!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz