run-log.com

piątek, 16 marca 2012

Ząb numer osiem

Należy się kilka słów wyjaśnienia... Jak już się wychorowałam, zaczął mnie boleć ząb. Brak snu w nocy. Nie zwlekam z tą częścią mojego ciała i następnego dnia już byłam u dentysty. Kolejnego dnia ząb mi usunięto. Nie byłoby sprawy, gdy nie to, że to była ósemka... Dolna, prawa, "siedziała" częściowo w kości. Zdjęcie było mało ciekawe, dentystka moja ukochana chciała wysłać mnie do chirurga, po namyśle i moich błaganiach jednak zdecydowała się spróbować, ku mojej radości, oczywiście. Bo dam sobie zrobić wszystko w jej gabinecie, jest cudowna. Znam ja od 10 lat, leczy całą moją rodzinę i kilkoro znajomych, którym ją poleciłam.
Znieczulenie zadziałało, dr Krajecka zaczęła akcję z obcęgami. Ciągnie już, kiedy ja krzyczę, że boli. Na pewno? Tak. Kolejna porcja znieczulenia. Pani doktor stara się go rozhuśtać, bo wykręcić się nie dało. Po 2 minutach ząb ani drgnie. Huśta dalej, kolejne 2 minuty, nic. Prosi o przerwę, bo jej ręka cierpnie. Dla mnie luz - boli mnie tylko dolna szczęka, o które pani doktor się opiera, reszta znieczulona. Huśta dalej, nic. Krople jej potu spadają na mnie. Decyduje się na dłutowanie, bo ząb siedzi zbyt głęboko. Potem znowu chce go rozbujać obcęgami, w końcu ruszył, ale delikatnie. Huśta, sapie, chcę, by to się już skończyło, bo czuję siniaka na policzku od dłoni dentystki. Krzycząc "Jest nasz!" huśta i ciągnie. Ma go. Jest ogromny. Na zdjęciu nie był cały widoczny. Pani doktor powiedziała, że gdyby miała studentów, wzięłaby go dla nich, bo jest wyjątkowym kolosem. I po raz kolejny mówi, że to ostatnia ósemka, jaką się podjęła wyrwać (moja poprzednia miała zakręcone korzenie i pani cudem wyjęła ją od razu w całości). Pani doktor ostrzega, że niedługo miejsce będzie bolało, a przed nami cały weekend. Mam dzwonić w poniedziałek, gdyby nadal było źle.

Co było potem? Jezu. Drodzy czytelnicy, ból życia za mną. W piątek tydzień temu. Wróciłam do domu, znieczulenie powinno trzymać jeszcze min 2 godziny. A ja już czuję rwanie i pulsowanie, bo dziura krwawi. Dzwonię do niej i mówię, że jest hard-core. Pyta "Co, znieczulenie puściło?", "Pani doktor, mam wciąż sparaliżowaną prawą stronę twarzy, ale zębodół naprawdę boli". Włożyłam gazę, by nie krwawić, zjadłam pierwsze tabletki, a następnie do 4 rano co jakiś czas wymieniałam gazę i leżałam, patrząc w ścianę, z lekko otwartą buzią. Nie bardzo wiem, co się działo. Podobno jęczałam. Nie mogłam przełykać (ból gardła potworny), mówić, jeść, ruszać się, nic. Następnego dnia bolało mnie całe ciało, głównie ręce i nogi - mięśnie od napinania z bólu. Od piątkowego popołudnia do poniedziałku równo co 3h brałam tabletki przeciwbólowe, aż w niedzielę wieczorem zaczęłam nimi wymiotować, co drastycznie spotęgowało ból wszystkiego od szyi w górę... Schudłam 2,5kg. Jogurt zjadłam w niedzielę dopiero, a wcześniej płyny - kombinowałam: Michał miksował mi banana z mlekiem, dorzucałam otręby, zarodki, żeby mieć jakąś siłę, bo właściwie snułam się między łóżkiem, a łazienką.
Najgorsze było w piątek wieczorem, ale potem niewiele lepiej... Nie muszę mówić, że przeciwbólowe nie pomagały, a jedynie ćmiły lekko ból?
W poniedziałek zadzwoniłam po tatę, by mnie zawiózł do dentystki, bo byłam zbyt słaba, by jechać autobusem, zresztą nie spałam z bólu całą noc. Z bólu i obawy, że się uduszę, ponieważ miałam spuchnięty przełyk - do tego stopnia, że jogurt był za gęsty, by go przełknąć... Wyobrażacie sobie? Oczywiście dostałam antybiotyk, a następnie pani doktor oczyściła dziurę i dała jakieś lekarstwo, które miało przyspieszyć gojenie, zlikwidować szczękościsk (otwierałam usta na 2 cm, nie wiem, jak ona cokolwiek dojrzała i zrobiła...) oraz działać przeciwbólowo 24h. Dobę później powtórzyłyśmy zabieg. Cóż, w poniedziałek wieczorek zjadłam filiżankę kaszy jęczmiennej z kawałkami warzyw i kurczaka - gryzłam! Takie dziwne uczucie, naprawdę. Dzisiaj czuję lekki dyskomfort, ale nie boli, nie biorę przeciwbólowych od kilku dni, odzyskałam siły, gardło nie dokucza. Płuczę rumiankiem 2-3 razy dziennie. Minął tydzień, a ja wciąż czuję. Możecie sobie wyobrazić, jaki to był ząb. Po prostu grzmot.

Szczerze nie cierpię ósemek.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz