run-log.com

czwartek, 3 maja 2012

Majówka


Niewiele ostatnio oglądamy, ponieważ naprawdę nie mamy czasu. W tym tygodniu, mimo urlopu, oboje wstajemy o 7 rano, by zrobić spokojnie trening biegowy, a także by popracować (Michał ma swoje projekty, a ja swoją mgr), ok 12 już jest na pracę za gorąco, więc Michał czyta, a ja się opalam z przerwami na książkę (nie pytajcie, co czytam, bo jestem obłożona Jungami i Freudami), żeby popołudniu zjeść obiad, zregenerować się w ramach siesty, a wieczorem ponownie siadamy oboje do pracy. Nie idzie łatwo, ale mam już połowę drugiego rozdziału. Zasypiamy około 23:30. Ten tydzień mamy więc wyjątkowo czytelniczo-magistersko-graficzny ;)
 Wyobraźcie sobie, że nawet wczoraj wybrałam się rowerem do biblioteki. Tak, Wy leżeliście pewnie na plaży, a ja pedałowałam po kolejnego Freuda. Ale nie narzekam. Mogłam pisać wcześniej, miałabym teraz wolny czas. Najważniejsze, że znowu mi się chce.

Kiedy mogę, wsiadam też na rower, choć w tym sezonie wykręciłam dopiero 200km. Ale jest bosko i tak. Bo rower to jest świat, jak śpiewał Janerka. Dorzuciłabym do tego jeszcze bieganie.
 
Długo zabieraliśmy się do obejrzenia "Animal kingdom", które na pomidorach ma 100%. Aż tak wysoko nie oceniłabym tego filmu, jednak solidne 8,5/10 trzeba przyznać. Niesamowity klimat, wciąż odczuwa się niepokój, a jednocześnie nie ma wielu dramatycznych zwrotów. Jednak te, które są, decydują o naszych uczuciach i stanie ducha przez kolejne godziny. Mocne kino, o australijskiej rodzinie przestępczej, w której nie ma miejsca na moralne dylematy czy pobłażanie osobom niezwiązanym bezpośrednio z bandą.

Rozczarowaniem tygodnia jest dla mnie znany szerokiej publiczności film F. Ozona "8 kobiet". Za dużo kiczu, nawet jak na tego reżysera. Karykaturalne występy każdej z gwiazd na początku trochę śmieszyły, ale nagromadzenie intryg i plotek w jednej rodzinie aż odpycha. Życie, ktoś powie. Ale nie moje, na szczęście. Troszkę się wynudziłam.

Mieliśmy jechać dzisiaj na "Pinę" do Muzy, ale grzmi, jest ciemno, zbiera się na deszcz, co bardzo dobrze wpływa na wydajność naszej pracy, więc zrobię tylko krótką rundkę (ok 15km), by oczyścić na chwilę umysł z Junga i Freuda, a potem powrót do pracy.

A jutro znowu pobudka o 7, tym razem bieg zamienię na godzinną jazdę na rolkach. Wieczorem natomiast wybieramy się do Kontener Art na kolejną edycję imprezy BYOB. Jak macie wolny wieczór, wstąpcie - świetny event, świetne miejsce.




2 komentarze:

  1. Masz czas oddychać, dziewczyno? :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwierz, że zostaje jeszcze sporo czasu - wszystko jest kwestią organizacji; szczególnie, gdy gonią terminy ;)

    OdpowiedzUsuń