run-log.com

środa, 13 czerwca 2012

Euro Euro ;)

To co, może o filmach? Wybaczcie, ale trudno zająć się czymkolwiek innym, gdy w telewizji można oglądać TAKIE mecze. W tym tygodniu dłużej oglądaliśmy telewizję niż w całym poprzednim roku ;D aż mnie oczy bolą ;)

O dwóch filmach, które przed euro obejrzeliśmy - głównie po to, byście wiedzieli, co obejrzeć, gdy znajdziecie wolny od euro wieczór.
Last Days Gus van Santa. Trzeba lubić Nirvanę albo filmy tego reżysera, by się nie zmęczyć. Ja lubię jedno i drugie. To tytułowe ostatnie dni życia Kurta Cobaina, film poświęcony kultowemu zespołowi. Specyficzny styl van Santa, świetna muzyka. Do połowy mnie trochę nużył, a potem nie można było zatrzymać, chociaż koniec jest łatwy do przewidzenia.

W tygodniu poprzedzającym moją chorobę, wybraliśmy się do kawiarni Chili Cafe na Starym Rynku - miałam groupon do wykorzystania. Dobra czekolada, średnie ciasto (ale b.duże porcje!), przyjemny choć typowy dla takich miejsc ostatnio, bo lekko prowansalski wystrój, ale raczej nie wrócimy. Posileni, wybraliśmy się do kina. Pierwszy raz w nowym miejscu (wiem, mamy zaległości z tym adresem) i niestety nie wrócę prędko do Kina Charlie Monroe (Kino Malta). Wszystko tam jest w porządku poza fotelami... Nie sposób usiąść tak, by było wygodnie i nie bolał kręgosłup, przynajmniej mnie. A film? "Opowieści, które żyją tylko w pamięci", argentyńskie kino w najlepszym wydaniu. Piękny, niespieszny, w stylu kina Era Nowe Horyzonty (choć zdaje się, że już nie Era :)), o młodej dziewczynie, która trafia do małej wioski, zamieszkanej przez kilkanaście starszych osób. Niespodziewanie dla wszystkich, zostaje bardzo wciągnięta w atmosferę wsi i ludzi. Polecamy, bardzo, bardzo. Ale może nie w tym kinie...

O kolejnych filmach po weekendzie pewnie, który będę musiała odespać, bo wybieram się na wieczór panieński ;))

Wracam na mecz, miłego! Przetrwajcie ci, którzy nie lubią piłki... ;)

ps. Jutro Włosi grają...!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz