run-log.com

wtorek, 23 października 2012

Touching the void

Dzisiaj o trzech ostatnio obejrzanych filmach. Nie ma tego dużo, bo nie ma głowy do dobrych filmów.

Maria łaski pełna (Maria Full of Grace, 2004), amerykańsko-kolumbijska produkcja, w której główna bohaterka z braku pieniędzy, pracy i perspektyw, zgadza się przeszmuglować narkotyki z do Nowego Jorku. Za jedną taką "jazdę" ma zainkasować kwotę, która pozwoli jej jej kupić dom w Kolumbii. Kuszące? Nawet bardzo, szczególnie dla kogoś, kto marzy, żeby się wyrwać z małej kolumbijskiej dziury. Imię, plakat i kilka innych rzeczy są dość symboliczne.
Przypadkiem trafiliśmy na ten film któregoś wieczoru, gdy włączyliśmy TVP Kultura i nie uważamy tego czasu za zmarnowany. Dobrze poprowadzony, zgrabnie zagrany. Smutny - takie filmy (o dziewczynach, które zrobią wszystko, by zmienić swoje życie, naprawdę wszystko) zawsze sprawiają, że mi smutno. Żal tych dziewczyn. Szczególnie, że takich historii, głównie stamtąd, jest sporo.

Tym razem na konkretnych faktach, na podstawie historii Joe Simpsona i Simona Yatesa, obejrzeliśmy Czekając na Joe (Touching the Void, 2003). To historia alpinistów, którzy postanowili zdobyć ostatni nieprzetarty szczyt w Andach. Kilka takich filmów już było, powiecie, ale ten jest najlepszy. Uwierzycie, że drżałam? Oczywiście też z zimna, patrząc na skute lodem góry, na śnieg, na samą myśl, jak im musi być zimno.
Ogromne wrażenie zrobił na mnie film, bardzo realistyczny, nie wiem, czy można by było lepiej oddać klimat. Nie chcę zdradzać za dużo, nie chcę Wam psuć, bo kto jeszcze nie widział, ten po prostu MUSI.
Dla mnie 10/10.

Czerwony Kieślowskiego. Bo w końcu trzeba skończyć trylogię. Oczywiście nie jest tak dobry, jak Niebieski z ukochaną Binoche, ale ogląda się z zainteresowaniem. Tytułowy kolor trochę przytłacza, bo jest naprawdę wszechobecny. Ani historie, ani bohaterowie nie porywają tak jak w Niebieskim, ale i tak warto zobaczyć - zaskakujące są dla mnie zachowania dwojga głównych bohaterów, podoba mi się też motyw przypadku. Teraz czekam na ostatnią część. Tak, ostatnią, czyli drugą, bo po co oglądać trylogię po kolei, jak można inaczej? Ech, zgubił nas pośpiech tym razem ;)


A piszę o filmach dzisiaj, żebyście zdążyli kupić bilet za 5zł na czwartkowy pokaz w Muzie. Kto widział (zaliczam się do tych szczęśliwców), nie musi pędzić na przepiękny "Le quattro volte" o 16, który Wam serdecznie polecam, ale potem, na 17:30, wybieram się na "Na północ od Kalabrii", polski dokument. Myślę, że może być ciekawie. Trwa tylko 1h. I kosztuje tylko 5zł.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz