Miałam pisać w niedzielę, ale tak wyszło...a potem było już tylko gorzej. W pracy jest bardzo przygnębiająca atmosfera, przez co nic mi się potem nie chce, ale nie o tym miało być...
Zdecydowałam, że w tym roku odpuszczam kurs włoskiego, bo to są zajęcia 2 razy w tygodniu, do tego ćwiczenia w domu, magisterka, bieganie... Nie, bo znowu niczego nie dokończę. Znalazłam panią Justynę, do której jutro wybieram się na pierwszą lekcję i mam nadzieję, że będziemy kontynuowały tę znajomość 1x w tygodniu. Plan jest taki, żeby nadrobić zaległości i pozbyć się podstawowych błędów, które wciąż popełniam. Dlatego obłożyłam się dzisiaj materiałami z włoskiego, by wypisać to, z czym mam problem lub nad czym chciałabym popracować. Mam nadzieję, że dzięki temu w lutym wrócę do Dante z uzupełnioną wiedzą i Ania nie będzie kręcić nosem. Oczywiście mogłabym zrobić to wszystko sama, ale czuję, że baaaardzo potrzebuję nauczyciela. A co czytam, widać w tle... W sobotę spotkanie z legendą :)
Miłego!
Dobry nauczyciel nie jest zły. Korki są o tyle dobre, że jak już się na nie chodzi, to utrwala się jednak wiedzę :-) jak będziesz pilnie się przygotowywać to wszystko powinno pójść zgodnie z Twoim planem. Buziaki!
OdpowiedzUsuń;)
OdpowiedzUsuń