Poznaniacy, Gazeta dziś kupiona? ;))
Wracam na balkon. Ja, celebrytka biegowa ;) A wieczorem zadebiutuję z crumble.
Słonecznego!
Ogarniam się ze wszystkim, ale powoli. No bo tak: piszę tę nieszczęsną magisterkę, dostałam się do Drużyny Maratończyków Gazety Wyborczej, za chwilę wakacje - na które jak co roku teoretycznie nas nie stać, ale jedziemy, bo... jak tu nie jechać do Włoch? ;) Do tego w pracy młyn, więc wracam do domu naprawdę zmęczona. Zasypiam niemal z gazetą w łóżku, by czytać coś, nadrobić. Włoski leży... Myślałam o lekcjach od lipca, ale niestety mnie na nie kompletnie nie stać. Więc jesienią ruszam na podbój powtórek i nadrabiania włoskiego, pewnie znowu w Dante Alighieri ;) Wieść niesie, że tym razem będzie zmiana nauczyciela. Coś się wymyśli...![]() |
W chorobie mam tak, że tyję, od zawsze, apetyt zwiększa mi się wielokrotnie. I wymyślam. Przedwczoraj wymyśliłam szparagi zielone. No dobrze, wcale nie wymyśliłam, tylko pomógł mi wpis na blogu, który podczytuję, szukając inspiracji kulinarnych. Ze szparagami jestem na bakier, przyznaję, to jedna chyba z 2 rzeczy, których nie lubię, ale tak naprawdę nie lubię: że nie zjem, że się krzywię na samą myśl, że zapach okropny, że wszystko. Podchodziłam je na różne sposoby, nawet z zupą, ale nie daję rady. Okropności, a z Poznania jestem i tu mieszkam, więc cierpię w okresie sezonu truskawkowo-szparagowego, bo blogi kulinarne wbijają mi szpilę niemal każdego dnia. Ale piszę cały czas o białych, a z zielonymi jest inna historia, nie powinny się w ogóle szparagami nazywać. Są już mniej więcej od tygodnia, może chwilę dłużej, w końcu znalazłam przepis, który jest prosty, składniki zawsze mam pod ręką (poza szparagami zielonymi), więc do dzieła. Wszystko jak w przepisie, jest pycha, polecam!